czwartek, 8 listopada 2012

Epilog

Nina wyrwała się funkcjonariuszom policji, którzy przez ostatnie dwadzieścia minut uniemożliwiali jej podbiegnięcie do Błaszczykowskiego. Niczym torpeda przebiegła dzielące ich metry, rzucając się na szyję ukochanego.
Kilka chwil wcześniej, Kuba delikatnie odłożył ciało byłej żony, zamykając ręką jej martwe oczy w których odbijały się gwiazdy.

Piłkarz z całych sił przytulił ukochaną. Rozpłakał się, gdy dotarło do niego że koszmar ostatnich godzin nareszcie się skończył.
- Kuba nic ci nie jest. Tak bardzo się o ciebie bałam.- Nina złożyła głowę na jego klatce piersiowej.
- Sza kochanie. Wszystko będzie dobrze.- musnął ustami jej czoło.
Policjanci pakowali oba ciała w folie, Jakub jeszcze raz spojrzał na Anitę. Wybaczył jej szczerze, pomimo krzywd jakie wyrządziła jemu i Oli a zwłaszcza samej sobie. Nie potrafiła kochać nikogo oprócz samej siebie a to doprowadziło ją do śmierci w tak młodym wieku.
Chciała brać od życia wszystko co miało dla niej jakąkolwiek korzyść, sama nie oddając nic w zamian. Była pięknym i kolorowym ptakiem, który oprócz pociechy dla oczu, nie dawała z siebie nic. Jej maksyma „ Liczę się tylko ja” zraniła wielu ludzi.
Jednakże na sam koniec zrehabilitowała się dając Błaszczykowskiemu ogromny dar. Dar życia, stając na drodze kuli, która była przeznaczona dla niego, jednocześnie gwałtownie przerywając swoją cienką linię egzystencjalną.

   Jakub z Niną otrząsnęli się z pierwszego szoku wsiadając do samochodu którym przyjechała Anka. Po cichu zdała Wasylowi relację ze szpitala, biorąc od niego uśpioną Olę.
Zapanowała cisza. Nikt nie ośmielił się wypowiedzieć ani słowa, każde pogrążyło się we własnych rozważaniach.
    Anita Błaszczykowska spoczęła na małym cmentarzyku w Truskolasach. Jej mogiłę z mlecznobiałego granitu zdobiła wiązanka czerwonych róż.
Żałobnicy oddali ostatnią posługę. Mała Ola przytulała się do Niny, nie wiedząc dokładnie o co chodzi. Matka oprócz wydarzeń ostatniego tygodnia, była dla niej zupełnie obcą osobą. Babcia Felicja zaprosiła wszystkich na drobny poczęstunek. Na cmentarzu został tylko Błaszczykowski i Serafińska. Robert z Laurą zabrali Olę na lody.
Kuba dotknął zdjęcia widniejącego na tablicy oraz epitafium, które wybrała Nina.
„Zapominamy, że życie jest kruche, delikatne, że nie trwa wiecznie.”
- Dziękuję ci.- szepnął jakby Anita stała przed nim. Po wszystkim odwrócił się przytulając do siebie Ninę.
Objęci wyszli z cmentarzyka na zalaną lipcowym słońcem drogę.

Trzy miesiące później…

   Anka biegała po swojej jeszcze panieńskiej sypialni a wałki na jej głowie podskakiwały wraz z nią. Fryzjerka i wizażystka patrzyły na kobietę z mordem w oczach. Rusowicz nic sobie z tego nie robiła, płacząc i śmiejąc się równocześnie.
Nina z Laurą ubrane w jedwabne sukienki w stylu greckim uśmiechały się do siebie.
Serafińską promieniała  ciążą, była w siódmym miesiącu, ale nie wiedziała czy urodzi chłopca czy dziewczynkę. Chcieli mieć z Kubą niespodziankę. Anka zupełnie nie mogła tego zrozumieć, przynajmniej raz w tygodniu przysyłała przyszłym rodzicom drobiazg( kolosalnych rozmiarów) dla maleństwa.
Dzisiejszy dzień należał jednak do niej i Marcina. W końcu ich karmelowe narzeczeństwo, jak mieli w zwyczaju mawiać, miało mieć swój finał przy ołtarzu.
Piosenkarka wymachiwała bukietem pąsowych róż, które wraz z wisiorkiem w kształcie serca przysłał jej ukochany.
- Och jakiż on jest romantyczny ten mój Wasylek!- spojrzała na przyjaciółki oczami pełnymi łez, które skutecznie rozmazywały misterny makijaż(ku zgrozie wizażystki).
Dziewczyny zachichotały ukrywając twarze w bukietach z pachnącego groszku.
- W istocie jest bardzo czarujący.- odpowiedziała dyplomatycznie Nina.
Gdyby dwa lata temu powiedzieć Ance, że zakocha się bez pamięci w jej kuzynie, to na pewno zdzieliłaby prorokującego czymś ciężkim w głowę.
- Skarbie daj się pomalować.- Laura zabrała jej bukiet z rąk odkładając go na mały szklany stolik. – Wisiorek zawiesimy ci jak tylko skończysz toaletę i przywdziejesz kreację.
Wszystkie trzy spojrzały na przepiękną suknię w kolorze kości słoniowej. Anka postanowiła wystąpić w skromnej sukience wykończonej belgijską koronką. Na materiale gdzieniegdzie lśnił kryształ Svarowskiego.
- No dobra. Już się uspokajam.- piosenkarka powachlowała się ręką. Na jej ustach wykwitł  firmowy uśmiech, który zapowiadał jej przyszłe szczęście.
- Idę sprawdzić co u pana młodego.- Nina szepnęła Laurze na ucho, wymykając się po cichu z pokoju.

    Na parterze spotkała Kubę, Roberta i Wasyla. Ten ostatni wyglądał na ciężko wystraszonego. Pot perlił mu się na czole a ręce drżały jak u ciężko chorego.
- Co ci jest?- podała mu chusteczkę.
- Żeni się.- odpowiedział Kuba.
Nina spojrzała na ojca swojego dziecka z dezaprobatą w oczach. Dzisiaj udzielał mu się humor jak nigdy. Robert pstrykał zdjęcia, twierdząc, że potem pokaże światu jak polski czołg, tchórzy przed ślubem. Obaj naigrywali się z przejętego Wasilewskiego.
Nina zabrała Robertowi aparat i obydwu wysłała przed dom.
- Nie denerwuj się.- podała kuzynowi szklankę wody.- Kochasz Anię?
Spojrzał na kuzynkę jakby wyrosło jej trzecie oko.
- A co to za pytanie? – oburzył się- Kocham nad życie!
- Więc nie masz się czym stresować.- Serafińska dała mu kuksańca w bok.- Ja w ciebie wierzę kuzynie. To będzie najważniejszy mecz w twoim życiu. Musisz zagrać na sto procent swoich możliwości. A te dwa osły na zewnątrz ci pomogą. Kapujesz?- uśmiechnęła się szeroko.
- Tak jest pani generał!- zasalutował.

   W końcu nadeszła wiekopomna chwila w której stoper polskiej reprezentacji pojął za żonę najbardziej szaloną kobietę w Polsce.
Po złożeniu sobie przysięgi i pozwoleniu na ucałowanie małżonki, Anka przejęła inicjatywę i dosłownie rzuciła się z „dziobem” na Wasyla. Wpiła się w jego usta mrucząc jak zadowolona kotka.
- Kocham cię Wasylku!- rzekła emocjonalnie.
Wasyl oblał się purpurą, ale odpowiedział jej z uczuciem.
- Ja ciebie też moja ukochana.

Państwo młodzi wyszli z kościoła oklaskiwani przez kolegów Marcina z klubu i Reprezentacji. Przemek Tytoń z Łukaszem Piszczkiem obrzucili ich ryżem i groszówkami. A mała Ola klaskała uszczęśliwiona, wiercąc się na rękach dziadka Adama.
Kuba przytulił Ninę całując ją namiętnie w usta.
- Mam dla ciebie niespodziankę, ale to potem.- uśmiechnął się przebiegle.
- A dlaczego nie teraz?- zapytała całując go jeszcze raz. – Jestem bardzo, ale to bardzo ciekawa…
- Nie kuś mnie kochana…-zamruczał jak kot.
- A dlaczego nie?- zrobiła minę niewiniątka.
- Bo jeszcze mnie na coś namówisz.- poruszył brwiami.
Nagle ktoś stojący za Kubą gwałtownie odciągnął go od niej.
- Misiaczki jedziemy na imprezę!- wykrzyknął Łukasz Piszczek.

Przyjęcie weselne odbyło się w małej wiosce, położonej w malowniczej dolinie wprost nad brzegiem jeziora.
Goście bawili się przednio. Najbardziej towarzyscy byli reprezentanci, którym dosłownie nie zamykały się japy.
- Miała babka Syna jedynaka!- śpiewał upojony alkoholem Damien Perquis.
Ludo Obraniak spojrzał na niego krzywym okiem.
- Bosze Damien to matka miała syna nie babka..
- To chyba jest logiczne co nie?- oburzył się jego kolega.
- No ale w piosnce! To matka miała syna a nie babka!
- Chłopaki nie kłóćcie się!- Przemek Tytoń usiłował rozładować napięcie pomiędzy Francuzami.
- Napijmy się!- zaproponował Piszczek, poparty przez resztę kadry.
- Powiem więcej!- dodał rozochocony alkoholem Lewy.- Zaśpiewajmy sto lat!
Goście weselni wstali.
- Sto lat, sto lat niech żyją żyją nam…- grzmiały męskie i damskie głosy.
- Wasyl nie bądź cyckiem, Wasyl nie bądź cyckiem pocałujże ją z języczkiem!- wychrypiał Wojtek Szczęsny.
Wasyl spuchł z dumy przechylił Ankę i teatralnie ucałował jej usta. Goście głośno wyrazili aplauz.
- Nas uczyli w szkole, że całuje się na stole.- dorzucił Kuba…
Wasyl posadził zarumienioną Ankę za stole, całując nie mniej namiętnie niż wcześniej.                       
- Naaaaaaaaaaaaas uczyli w budzie, ze całuje się po udzie!- rozdarł się Gienek Polanski.
- O nie kochani!- Anka złapała Wasyla za rękę. – Tak się nie bawimy.
Kuba łyknął niespostrzeżenie kielonek uprzejmie nalany przez Sebka Boenisha. Psiknął sobie w usta odświeżaczem po czym ruszył na poszukiwania Niny.
Znalazł ją na tarasie dworku, okrył jej ramiona swoją marynarką.
Dziewczyna przytuliła się do niego, wdychając zapach piżma i cytrusów.
- Skarbie… czy wybierzesz się ze mną w pewne miejsce?- szepnął jej do ucha. Od ciepła jego oddechu cała zadrżała.
- To zależy co będę z tego miała?- odwróciła się patrząc prosto w jego jasne oczy. Odbijała się w nich cała miłość jaką ją darzył.
- Mnie…- uśmiechnął się.
- No to chyba czuję się namówiona.
Śmiejąc się zbiegli po schodach wprost na zalany księżycem ogród. Kolorowe liście zaścielające trawnik odbijały się w  promieniach księżycowych. Tym samym blaskiem lśniła również tafla jeziora.
Jakub poprowadził Ninę do altanki, która została rozświetlona światłem świec. Na kamiennym stole w środku leżały porozsypywane płatki róż, oraz dwa kieliszki do szampana.
Błaszczykowski wziął je do rąk, podając jeden Ninie.
- Woda gazowana.- uśmiechnął się.
- Czuję. A napiłabym się szampana, tylko twoja progenitura nie pozwala mi na to.- pogłaskała się po brzuchu.
- Już niedługo powiesz jej o tym.- położył swoją ciepłą dłoń na jej ręce.
- Pięknie tutaj.- Nina rozglądnęła się po pomieszczeniu. – Sam to przygotowałeś?
- Miałem niewielką pomoc pewnego leśnego skrzata.
- Mhm…podziękuj mu. – odpowiedziała cicho.
Kuba odsunął się na chwilę, szukając czegoś w wewnętrznej kieszeni smokingu. Po chwili trzymał w dłoni malutkie pudełeczko. Gdy je otworzył, oczom Niny ukazał się platynowy pierścionek z szafirem otoczonym malutkimi diamentami. Wszystko było kunsztownie dopracowane przez mistrza jubilerskiego.
Błaszczykowski padł przed kobietą swego życia na kolana.
- Nina czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? Kocham cię i nie wyobrażam sobie bez ciebie życia. – ucałował jej dłoń.
Oczy Serafińskiej zapełniły się łzami. Pogłaskała jego jasną czuprynę, po czym pewnym głosem odpowiedziała na zadane przez niego pytanie.
- Tak. Wyjdę za ciebie!- rzekła z mocą.
Kuba wstał z kolan przytulając ją mocno do siebie. Pocałowali się namiętnie czując, że świat stoi przed nimi otworem.

Weselisko trwało do wczesnych godzin porannych.
Następnego dnia Wasyl i Anka pojechali na miesiąc miodowy.
Podróż poślubną sprezentował im Kuba z Niną oraz Robert i Laura.
Państwo młodzi mieli spędzić dwa tygodnie w Hajfie a główną atrakcją były ciastka karmelowe jedzone na Górze Karmel.

Sylwester 2014/2015
   Podczas zabawy Sylwestrowej, którą organizował prezes PZPN Adam Serafiński, jego latorośl zaczęła rodzić swoje pierwsze dziecko. Ojciec dziecka, niejaki Kuba Błaszczykowski podtrzymywany przez Łukasza Piszczka i Marcina Wasilewskiego zdołał wsiąść z rodzącą narzeczoną do samochodu przyszłego teścia.
W szpitalu spróbował się jakoś opanować, ale jego nerwy były w strzępach.
- Będzie dobrze stary.- Piszczu klepnął przyjaciela w plecy. – Właź na salę i szykuj się do przywitania potomka.
Błaszczykowski biały jak papier wszedł na porodówkę. Zaraz został przyodziany w fartuch ochronny a położna nasadziła mu na głowę czepek.
- Pan stanie przy głowie narzeczonej.- krępa pielęgniarka uśmiechnęła się do niego pocieszająco.
Nina zaczęła przeć mocniej. Ścisnęła rękę Kuby krzycząc przy tym wniebogłosy.
- Kur… - wyrzuciła z siebie inwektyw.
- No dalej kochana, dalej!- położna prowadziła poród niczym dyrygent orkiestrę.
Kuba spojrzał na spoconą twarz Niny, wysiłek jaki musiała wkładać w to, żeby ich dziecko przyszło na świat. Nagle świat zawirował mu przed oczami. Nawet nie spostrzegł jak runął zemdlony na posadzkę.

  Drzwi na porodówkę otworzyły się. Zgromadzeni na korytarzu Adam z Karoliną, babcia Felicja, Robert z Laurą, Łukasz Piszczek z małżonką oraz Anka z Wasylem spojrzeli na bladego Błaszczykowskiego.
- Już?- zapytali unisono.
Pielęgniarka przytrzymująca kapitana reprezentacji zaśmiała się w głos.
- A gdzie tam już. Zemdlał biedak. Proszę go tutaj popilnować.- powiedziawszy to zniknęła za drzwiami.
Kuba usiadł na krześle. Anka podała mu Kubek wody.
Po pięciu minutach drzwi otworzyły się ponownie.
- Panie Błaszczykowski ma pan syna!
- Syna?- zapytał wstrząśnięty.- Ale jak, gdzie?
- Proszę za mną.- położna poprowadziła go z powrotem na salę porodową.
Po chwili trzymał na rękach małe zawiniątko z którego patrzyła na niego para ślepków. Mała piąstka wymachiwała w powietrzu ze złości.
Kuba poczuł jak w jego oczach zbierają się łzy. Spojrzał na synka uśmiechając się do niego.
Syn! Miał syna!- wzruszony podszedł do łóżka na którym leżała Nina. Była wykończona, ale na jej wymizerowanej twarzy widniało bezgraniczne szczęście.
- Podoba ci się mój prezent noworoczny?- zapytała spoglądając na narzeczonego tulącego do siebie synka.
- Jesteś wielka. To cud!- wychrypiał szczęśliwy.
- Stworzyliśmy go razem kapitanie.- pocałowała jasne włosy Kuby. Dotknęła delikatnej rączki chłopca. – Jak go nazwiemy?
- Adam. Adam Marcin Błaszczykowski. – odpowiedział z mocą.
- Adaś… podoba mi się. – Dziadek chyba też będzie zadowolony.
- Niemniej niż ja. Dziękuję ci kochanie.- pocałował ją delikatnie w usta.
Mały Adam Marcin Błaszczykowski został ochrzczony tego samego dnia w którym jego rodzice powiedzieli sobie sakramentalne tak. Miało to miejsce w pierwszy weekend majowy  w truskolaskim kościółku.
Starsza siostra Adasia nie odstępowała go na krok. Cieszyła się, że tatuś znalazł sobie odpowiednią mamusię, która urodziła jej pięknego braciszka.
Kuba zabrał Ninę na spacer w to samo miejsce w którym pocałowali się pierwszy raz.
- Jak się pani czuje jako żona kapitana Błaszczykowskiego?- zapytał pomiędzy pocałunkami.
- Jakbym wygrała milion dolarów.- odpowiedziała mu uszczęśliwiona.

                                          
Paryż finał Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej 2016 rok.

   Stała się rzecz nieoczekiwana. Reprezentacja Biało- Czerwonych po zaciętym boju wygrała z broniącymi tytułu Hiszpanami 2:1. Na trybunach wybuchła euforia. Cała Polska zawrzała, samochody zatrzymywały się na środku ulicy a kierowcy sciskali się jak bracia.
Kapitan polskich orłów Jakub Błaszczykowski z dumą uniósł w górę trofeum. Kibice skandowali. W niebo wystrzeliło srebrno –złote konfetti a z głośników słychać było We are the champions w nieśmiertelnym wykonaniu Mercury’ego.
Piłkarze tańczyli na murawie, co niektórzy ściskali się płacząc z przejęcia.
Po ceremonii na boisko weszły rodziny i dzieci zwycięzców.
Wasyl tulił ciężarną Ankę a Robert całował świeżo poślubioną przez siebie Laurę. Podobnie czyniły inne piłkarskie pary.
Kuba szukał wzrokiem Niny i dzieci.
W końcu wbiegł do szatni, mając nadzieję że żona jest w środku.
Mały półtoraroczny chłopczyk ubrany w biało czerwoną koszulkę i takie same spodenki płaczem oznajmiał swoje niezadowolenie faktem, że rozsznurował mu się bucik a taty nie ma w pobliżu.
Gdy zobaczył ojca rozpłakał się jeszcze bardziej.
Jego sześcioletnia siostra ścisnęła mocniej rękę przybranej matki.
Kuba podszedł do synka sznurując mu buciki.
Chłopczyk wsadził paluszek do buzi spoglądając na ojca oczami wielkimi jak spodki.
- Tata nie ić!- wyseplenił po dziecięcemu. 
-Bez ciebie nie idę…synku-Błaszczykowski uśmiechnął się do półtorarocznego  blondynka z bursztynowymi oczkami, biorąc go w ojcowskie ramiona. Z miłością spojrzał na żonę trzymająca za rękę sześcioletnią Olę. – I bez was też moje królowe.
Cała czwórka wyszła na stadion celebrując największy sukces Biało- Czerwonych.
 


                                                      *Koniec*

Rozdział 44

Truskolasy- Częstochowa – Lipiec 2014

   Nina i Kuba dotarli do Truskolasów późnym wieczorem. Posesja tonęła w mroku, nikt nie pokusił się o zapalenie świateł na werandzie i przy drzwiach frontowych. Krzewy i drzewa owocowe w ukochanym ogrodzie babci Felicji uginały się od gwałtownych podmuchów wiatru.  Od zachodu do wsi nadciągała burza, w oddali za rzeką co kilka minut niebo rozdzierała pojedyncza błyskawica po której następował grzmot. W chwili gdy para wchodziła do domu z chmur lunął rzęsisty deszcz.
Kuba przepuścił Ninę, sam szukając po omacku kontaktu. Gdy udało mu się włączyć światło, poprowadził ukochaną do salonu. Pod oknem w fotelu siedziała przygarbiona babcia Felicja, chowając twarz w dłoniach. Postarzała się o kilkanaście lat. Usłyszawszy głos wnuka z jej błękitnych oczu trysnęły łzy.Nina pośpiesznie przytuliła kobietę, zaś wnuk stanął za nią delikatnie całując włosy babki.
- Kubusiu ja nie chciałam, ona to zrobiła zgodnie z prawem. Przyszła tutaj z policją.
- łkała pani Tyczyńska. – Jak ona mogła to zrobić?
Pierwszym słowem jakie cisnęło się na usta Błaszczykowskiego było potężne przekleństwo, powstrzymał się jednak w ostatniej chwili.
- Babciu to nie twoja wina. Anita jest wyrachowana i zrobiła to celowo i z zamiarem zemsty. Wie, że zabierając mi Olę skrzywdzi mnie najbardziej.- odpowiedział ponuro. Spojrzał na Ninę  tuląca się do Felicji, jakby ta była jej babką, lekko ochłonął. Przyszła matka jego drugiego dziecka, była ukojeniem dla jego zszarganych nerwów.
- Ale musimy ją odzyskać!- zapłakała babcia.
- Odzyskamy.- Nina odezwała się pierwszy raz odkąd znalazła się w domu rodzinnym Jakuba. – Musimy tylko wiedzieć, gdzie Anita zabrała małą.
Babcia wyciągnęła z kieszeni perfumowaną wizytówkę byłej żony wnuka.
„Anita Boruc”
Ul. Piłsudskiego 33/4
Częstochowa
Kuba zabrał kartonik od babci.
- Jadę tam. To niedaleko dworca w Częstochowie. Ale dlaczego ona wpisała nazwisko Boruc.
- Powiedziała, że od kilkunastu dni jest żoną Artura i dlatego ma lepszą sytuację rodzinną od Kuby. – babcia spoglądała na  młodych.
- Zatłukę to babsko! Dziwka i pijak nie będą wychowywać mojego dziecka!- Błaszczykowski gdyby mógł od razu rozprawiłby się z byłym kolegą z boiska. – Skarbie zostań z babcią ja jadę po moje dziecko.-ruszył w stronę drzwi niczym rozjuszona pantera, gotowy bronić swojego dziecka.
Nina wstała z kolan, próbując go zatrzymać.
- Kuba nie możesz sam tam jechać! Możesz zrobić coś, czego potem będziesz żałować. Trzeba to załatwić polubownie.
- Musze spróbować. Ola mnie potrzebuje.- powiedziawszy to ucałował drżące od wzbierającego płaczu, wargi Niny po czym opuścił dom trzaskając drzwiami.
Obie kobiety zostały w domu pogrążone każda w swoich myślach. Babcia poczęła się modlić a Nina próbując opanować płacz wykręciła do Marcina.

Anita Boruc przechadzała się pomieszkaniu w centrum Częstochowy marszcząc nos z niesmakiem.
- Co za dziura. Dlaczego ja tutaj wracam?
Z łazienki wyłonił się jej obecny mąż,Artur Boruc klepiąc się po coraz obfitszym brzuchu. To dzięki niemu i kompletnym braku chęci do pracy ostatecznie musiał pogodzić się z końcem kariery w bramce.
- Co tam gadasz?- łypnął na nią złym wzrokiem, po czym poszedł do lodówki po butelkę piwa. Anita odprowadziła go wzrokiem pełnym obrzydzenia. Kiedyś był silnym i postawnym acz wielce zgrabnym mężczyzną. Jego niebieskie oczy urzekły ją gdy miała siedemnaście lat, potem rozstała się z nim poznając Jakuba, czego finałem był ślub z nim.
Dzisiaj Artur Boruc był dla niej tylko środkiem do zemsty na byłym mężu. Nie kochała Oli, a uświadomiwszy sobie, że czterolatka nie jest już małym słodkim brzdącem, którego porzuciła przeszło dwa lata temu przyprawiało ją o napad furii.
Oliwia jak mawiała do niej, cały czas płakała za ojcem i babcią. Wspominała też Ninę Serafińską, tą sukę która ośmieliła się zagiąć parol na Kubę. Błaszczykowski nigdy nie miał być szczęśliwy. Jego jedynym szczęściem była Anita i bez niej miał być sam jak ten pies.
Dziecko przydreptało do kuchni w jasnożółtej piżamce w białe owieczki w ręce ściskając misia.
- Chcę to tatusia!- zapłakała cichutko a w jej jasnych oczach pojawiły się łzy.
Boruc z hukiem zamknął lodówkę wydając z gardzieli potężne beknięcie.
- Ucisz tego bachora!- ryknął jak zraniony tur. – Nie mogę myśli skupić.
- Idź do kibla się skupiać!- odwarknęła mu małżonka.- A ty połóż się. Tatuś nie przyjdzie dzisiaj.
- Ale ja chcę to mojego tatusia!-dziewczynka rozpłakała się jeszcze bardziej.
- Przestań drzeć mordę!- ryknął Boruc wydzierając dziecku misia.
Wujek Robuś- bo tak nazywał się niedźwiadek przeleciał pomieszczenie wypadając przez okno. Dziecko uderzyło w jeszcze większy płacz. Artur jął nią potrząsać,krzycząc ponad głową Oli.
- Miałaś mieć kasę z tej małej gówniary i co? Gdzie twój pierdolony Kubulek?
- Powinien już tutaj być! Uspokój się i puść moje dziecko!- pisknęła Anita.
Boruc nic sobie z tego nie robił. Wziął płacząca Olę na ręce, wygrzmerał w spranych spodniach kluczyki. Z wrzeszczącą dziewczynką wyszedł przed kamienicę, za nim drąca się  wniebogłosy Anita.
- Stul pysk! –ryknął w stronę żony.-Chcę kasy! Jeśli nie legalnie, to porwę tego gówniarza.
Przed kamienicę z rykiem silnika zajechał Kuba. Nie zdążył jednak dobiec do Boruca, który wepchnął Anitę do wozu i odjechał z piskiem opon.
Błaszczykowski ruszył za nim.

Warszawa
Marcin odebrawszy telefon od zapłakanej Niny, obudził zaspaną Ankę. Kilka godzin temu wrócili z Rio de Janeiro.Narzeczona Wasyla odsypiała podróż i kilka ostatnich dni, które obfitowały w wielkie emocje. Na jej prawej dłoni lśnił szafir od Wasilewskiego, który kupił nazajutrz po jej oświadczynach.
- Skarbie…- potrząsnął delikatnie jej ramię.
- Mmmmm?- zapytała na skraju jawy i snu.– Co karmelku ?
Wasylowi zrobiło się ciepło na sercu.Tylko ona mówiła do niego tak czule i tylko ona mogła tak w ogóle się do niego odzywać.
- Nic watko cukrowa, dzwoniła Nina.
- I co chciała? Pogodziła się z Błaszczykowskim?
Stoper przysiadł na skraju łóżka.Narzeczona objęła ręką jego udo.
- Są w Truskolasach. Anita zabrała Olę.Musimy tam jechać bo Kuba, chce zrobić coś głupiego. Dzwoniłem do Adama, ma załatwić nam samolot za pół godziny. Zaraz będę dzwonił też do Roberta.
- O kurwa!- Anka zerwała się z łóżka stając niemalże na baczność.- Pędzimy! Zatłukę tę zdzirę skończoną,wydrę kłaki, zadźgam tępym widelcem!
Wasyl mitygował ukochaną, która wygrażając eks zonie Błaszczykowskiego szykowała się do wylotu.

Dortmund
Robert odebrał wiadomość od Marcina.Zaspany począł szukać spodni, podczas gdy Laura dzwoniła na lotnisko w Dortmundzie.
- Są wolne miejsca do Katowic.-wykrzyknęła w głąb mieszkania.
Lewandowski odkrzyknął i począł wciągać  odnalezione spodnie. Gdy założył je na siebie, zorientował się, że cała nogawka ocieka moczem.
- Kurwa!- zaklął szpetnie spoglądając na zadowolonego z siebie kota Radosława.- Laura twoje bydle zeszczało mi się na spodnie!
Dziewczyna zaaferowana wpadła do salonu.
- Radzio? A nie zmoczyłeś się czymś?
- Czym? Amoniakiem? Zatłukę to stare bydle.
- Radek ma dwa lata, zostaw go. W szafce mam jakieś twoje szorty. Zostawiłeś je przez przypadek.
- Och moje zbawienie.- pocałował ją w usta.- O której mamy samolot?
- Za godzinę. Leć się przebierać ja zrobię kawę i  możemy jechać.
Radosław całe zamieszanie skwitował głośnym miauknięciem.


Okolice Częstochowy…
Kuba jechał za Borucem jak wariat drogowy. Klął szpetnie pod nosem, manewrując kierownicą jak najlepszy kaskader.  Pościg trwał już godzinę,powoli kończyło mu się paliwo a samochód przed nim wcale nie zamierzał stawać.
W kieszeni zawibrował mu telefon.
- Słucham?                  
- Słyszysz mnie?- z głośnika odezwał się głos Boruca.- Chcę 100 tys euro za tego wstrętnego bachora i zapewnienie że nie pierdolniesz czegoś glinom. Kapiszi?
- Jaką mam pewność, że oddasz mi Olę?
- Sraką! Masz internet w smartfonie?
- Mam.
- To dobrze. Wysiądziemy teraz za tą szkołą na prawo. Zrobisz przy mnie operację i możesz zabrać dziecko. Żadnych glin.
- Musze czekać na autoryzację z banku.Jest późno.
- Poczekamy razem.
Zajechali przed wiejską podstawówkę.Kuba doskoczył do Oli, jednak pistolet w dłoni Boruca zalśnił ostrzegawczo.
- Ani kroku dalej Błaszczykowski.Usiądziemy teraz i poczekamy sobie na wczesny poranek. Jeden ruch a dziecince zrobi się małe kuku.- Artur pocałował mała w główkę.
Dziecko zapłakała cichutko wpatrując się w ojca. Anitę powoli opanowywał lęk. Nie tak to chciała rozegrać. Nie taki miał być finał! To ona miała zatriumfować!
Mijały sekundy, przechodząc w minuty i godziny. Wyczerpana Ola zasnęła oparta o Boruca, na bladych policzkach widać było ślady łez. Kuba siedział spięty do granic możliwości, ani na chwilę nie spuszczając z oczu Boruca. Anita blada jak ściana obserwowała obu mężczyzn.
- Widzisz Błaszczykowski.- ni stąd ni zowąd odezwał się Boruc.  – Zabrałeś mi wszystko! Kobietę, która i tak okazała się chciwą zdzirą, opaskę kapitana oraz przyszłość! Przez ciebie zostałem wykluczony z kadry!
- Przez siebie pieprzony pijaczyno!-warknął Kuba.
- Stul pysk, albo ten gnój zginie!-Artur wskazał na Olę. – A ty suko nie odzywaj się!- łypnął na Anitę.
- To nie tak miało być…- szeptała eks Błaszczykowska, powtarzając to jak mantrę. – Liczę się tylko ja! Ja, ja ja…- zaśmiała się opętańczo. Boruc wyrżnął ją na odlew w twarz. Zatoczyła się na ziemię,trzymając dłonią rozcięcie na wardze. Kuba podniósł, ale Boruc ostrzegawczo pogroził spluwą.
- Siad! – uśmiechnął się z satysfakcją-Albo zarobisz kuleczkę i nie będziesz już z córunią prezesa…Ha ha ha słyszałem,że zmajstrowałeś jej bachora i po moim rendez vous z nią rzuciłeś jak szmatę.Słusznie… w łóżku jest cudna. Te usta, nogi, piersi… Miód malina…- oblizał się lubieżnie. – Taka sama zdzira jak Anitka. Nie masz szczęścia w miłości Kubulku.
- Zamknij się!- warknął Błaszczykowski.-Nie obrażaj Niny…
- A co zbijesz mnie? Łuhuhuhuhu już się boję. Aż się spociłem.- zaśmiał się sprośnie. – Siadaj na dupsku za pół  masz puścić przelew a potem powiemy sobie adieu.
Kuba usiadł czekając na dalszy rozwój wypadków.
Tymczasem Wasyl w towarzystwie trzech funkcjonariuszy i Niny jechali na miejsce w którym prawdopodobnie przebywał Kuba, Boruc i dziecko z Anitą.
- Jak jemu się coś stanie?- jęknęła Nina.- Ja tego nie przeżyję.
- Spokojnie kochanie. Będziemy tam, nic się Kubie nie stanie.- kuzyn dotknął jej ramienia. Babcia z ojcem Serafińskiej,Anką i Karoliną pojechała do szpitala. Zasłabła po odebraniu telefonu od wnuka.
Robert jeszcze nie dotarł, ale przed wylotem odebrał wiadomość.
- Na horyzoncie zamajaczył samochód Kuby w małym oddaleniu stał także samochód Boruca. Komisarz Śledziowski przewodniczący akcji poinstruował Serafińską i Wasilewskiego.
- Państwo zostaną tutaj.
- Ale ja muszę tam być!- jęknęła Nina.-On go zabije!
- Proszę panią. Jest pani w ciąży,proszę się uspokoić. Moi ludzie czają się w krzakach nic się nie stanie.
- Marcin powiedz im coś!- kuzynka jęknęła błagalnie.
Wasilewski przytulił ją uspokajająco.
- Wszystko będzie dobrze.
Anita dojrzała samochód zbliżający się w ich stronę.
- To gliny!
- Kurwa mać!- zaryczał Boruc.
Ola przebudziła się i znowu zaczęła płakać. W ogólnym zamieszaniu Kuba chciał wykorzystać swoją szansę. W kilku susach dopadł do Boruca i wytrącił mu broń.Odepchnął od niego przerażoną córkę.
- Biegnij skarbie przed siebie!-dziewczynka wystartowała jak torpeda. Zaraz znalazła się w opiekuńczych ramionach Wasyla, który wyskoczył z samochodu jak zawodowy kaskader.
Nina wybiegła zaraz za nim, nic nie robiąc sobie ze swojego odmiennego stanu.
- Poddaj się Boruc!- ryknął Śledziowski.
Boruc w furii zaszarżował na Błaszczykowskiego, który schylał się do pistoletu.
Po chwili obaj okładali się na ziemi.Boruc jakimś cudem wypchnął Kubę do przodu, ten upadł raniąc się w rękę odłamkiem szkła. Z rany trysnęła krew. Artur miał broń i począł nią wymachiwać.
- Stać bo go zastrzelę!- krzyknął w stronę osaczających go policjantów.
- Kuba kochany!- krzyczała Nina,powstrzymywana przez jednego z policjantów.
Błaszczykowski spojrzał na ukochaną,potem na bezpieczną Olę, Anitę stojącą z boku i w końcu na mierzącego w siebie eks bramkarza.
- Strzelaj!- odpowiedział
Boruc zaśmiał się opętańczo.
- Nie kuś mnie…
- Strzelaj gnido!- kontynuował kapitan.
Nina patrzyła na wszystko z przerażeniem, palec Boruca zaciskał się powoli na spuście. Powietrze przeciął świst dwóch kul. Słychać było krzyk Niny i płacz Oli.
Kuba zamknął oczy czekając na nieunikniony ból.
Nie poczuł go jednak.
Anita rzuciła się przed niego zasłaniając go swym ciałem. Przyjęła wymierzoną dla niego kulę. Zatoczywszy się padła w ramiona zszokowanego Błaszczykowskiego.
Zaraz po niej upadł Boruc, któremu snajper policyjny przestrzelił serce.
Anita żyła jeszcze. Spojrzała na byłego męża wzrokiem szklistym od wzbierających łez.
- Ku…Kuba…-wyszeptała kwiląc z bólu.- Ja…ja…przepraszam cię.  Wybacz mi…proszę…- z jej ust poczęła płynąć krew.
-Wybaczam.- odpowiedział prosto.
Kobieta spojrzała na niego z wdzięcznością. Po chwili jej oczy nie miały już w sobie życia. Odeszła na zawsze.

Rozdział 43

Kuba złamałby wszystkie możliwe przepisy drogowe, za nic mając to, że radary będą miały używanie. Jednak wiózł ze sobą Ninę noszącą ich wspólne dziecko. Ironią losu było to, że właśnie ją odzyskał a stracił równie ważną osobę w swoim życiu. Ostatnimi czasy nie sprawdzał się jako ojciec. Powinien dobro Oli stawiać ponad własne. Wiadomo,że praca jaką wykonywał często skłaniała go do zostawiania małej pod opieką babci albo niań. W Dortmundzie Ola chodziła do prywatnego przedszkola. Anita rzadko zajmowała się dzieckiem, zawsze polegając na wykwalifikowanej opiekunce. A on był totalnym baranem żeniąc się z taką kobietą. Na swoje usprawiedliwienie miał tylko to, iż szczerze Anitę kochał. Ale nawet największa miłość ma swój koniec, gdy druga osoba nie odwzajemnia uczucia i dodatkowo w perfidny sposób zdradza i porzuca. To jednak już minione czasy i zupełnie bez znaczenia. Najważniejszą rzeczą jest odzyskać Olę i stworzyć jej, Ninie i dziecku spokojny dom.
Rober nie poleciał z resztą kadrowiczów do Polski. Cudem załatwił sobie miejsce w samolocie z Rio do Paryża, skąd miał przesiadkę do Dortmundu.  Po kilkunastu godzinach w podróży, zmianie strefy czasowej i zupełnym braku snu wyglądał jak cień człowieka. Motywowała go jednak perspektywa spotkania z Laurą. Zakochał się jak wariat. Ogólnie cała zaistniała sytuacja i przebieg ostatnich wydarzeń były niczym z taniej powieści romantycznej. Najpierw wydawało mu się, że czuje coś do Niny. Ona jednak od początku była zakochana w jego najlepszym przyjacielu. Potem spotkanie w szatni Narodowego Laury. Ogarniające go szaleństwo i Bartman psujący ich realcję swoimi końskimi zalotami. Na dodatek ośli upór i durne wzbranianie się przed wyznaniem dziewczynie uczuć zaprowadziło go do kompromitacją na szeroką skalę. Jestem debilem- podsumował się Lewandowski.
Stał przed drzwiami siatkarki z dusza na ramieniu i gulą w gardle. Dłoń ściśnięta w pięść zawisła w powietrzu. Przymknął oczy, przełknął ślinę i zebrał się w końcu na odwagę.Zapukał. Zza drzwi słychać było ciche kroki i dźwięk odsuwanej zasuwy i w końcu oczekiwany moment w którym ujrzał Laurę.
-Robert…- szepnęła  ni to stwierdzając ni pytając.Długo skrywane emocje zagęściły powietrze tak, że można je było kroić nożem.
- To ja. – odpowiedział równie inteligentnie.
Zapadło milczenie. Stali tak taksując się wygłodniałym wzrokiem. Laura nie wytrzymała i szarpnęła za poły jego sportowej marynarki, przyciągając go do siebie. Lewy zrobił krok w przód. Gdy wraz z nią znalazł się we wnętrzu mieszkania, kopniakiem zamknął drzwi frontowe. Spragnionymi ustami przywarł do jej warg spijając z nich cała słodycz pocałunku. Całując się wylądowali na ciasnej kanapie w mikroskopijnym salonie. Lewandowski przejmując inicjatywę zaczął zdzierać odzienie z dziewczyny i siebie. Niestety obie te czynności wykonywane niemal równocześnie doprowadziły do tego, że kryształ na stoliku i stojąca nieopodal lampka, zostały zrzucone na podłogę. Zaabsorbowani sobą kochankowie, wcale tego nie zauważając nadal kontynuowali pieszczoty, doprowadzając się nawzajem do szaleństwa, z którego nie było już odwrotu.
Lewy leżał na kanapie dysząc niczym gladiator po walce o życie. Laura wsparła się na jego torsie uśmiechając się i rumieniąc jednocześnie.
- Boże co to było? – zapytała zaczepnie.
Pokój wyglądał jak po przejściu kataklizmu. Na dywanie leżały porozrzucane części garderoby. Majtki Roberta dyndały na telewizorze a stanik Laury malowniczo współgrał z fikusem. Kryształowy wazon babci leżał strzaskany na podłodze a obok niego lampka z pękniętym klosze i wystającą resztką żarówki.
- Niebo skarbie.- pocałował ją w czoło.
- Głupek!- poczochrała jego ciemne włosy. – A wracając do zaistniałej sytuacji, to nieźle zaszaleliśmy.
- Z tobą mogę tak szaleć codziennie.
- Byle w granicach zdroworozsądkowych. – dziewczyna przytulił się do niego.
Pogłaskał ją delikatnie dmuchając we włoski na karku.
- Wiesz co?
- Hmm?
- Kocham cię!
- Ja ciebie też Lewandowski!
- Co z tym zrobimy?
- Teraz…- ziewnęła przeciągle. – Prześpijmy się z tym a jutro jak wstaniemy to przeanalizujemy to dogłębnie. Zgadzasz się?
- Z rozkoszą!- przytulił ją mocniej do siebie.
Po chwili oboje zmorzył sen.
Z łazienki wyłonił się bury kocur, spoglądając na dwie ciasno objęte postaci spoczywające na kanapie. Gdyby mógł przemówić na pewno wyraziłby głębokie oburzenie faktem, iż jego pani sypia z obcym facetem w dodatku nie posiadającym stosownego futra. Postanowił załatwić to po kociemu. Usiadł ma leżących na podłodze jeansach Lewandowskiego z błogim zadowoleniem oddając na nie mocz. Po wszystkim miauknął przeciągle człapiąc nieśpiesznie do sypialni.  Dumny kot Radosław rozwalając się na poduszce oddał się codziennemu rytuałowi higieny osobistej. Po jakimś czasie zasnął pomrukując z zadowoleniem.

Rozdział 42

Reprezentacja Polski wylądowała na Okęciu dzień po przegranej. Pomimo porażki kibice nie zawiedli i skandowali imiona piłkarzy w hali odlotów.
- Nic się nie stało Polacy nic się nie stało…- krzyczał biało czerwony tłumek.
Kuba jeszcze w samolocie przebrał się w prywatny strój, na oczy założył ciemne okulary a włosy schował pod czarną czapką ze znaczkiem nike. Nie miał ochoty na długie podpisywanie piłek, koszulek, rąk i innych gadżetów na których kibice i kibicki chcieli mieć upragnione autografy idoli. Musiał czym prędzej porozmawiać z Niną.
Tęsknił jak za nią jak potępieniec za szczęściem. Łapał się na tym, że w odległym kraju na drugiej półkuli spoglądał na trybuny.
Z sukcesem udało mu się wyjść z budynku lotniska. Wytężonym wzrokiem począł lustrować otoczenie w poszukiwaniu taksówki. Gdy niebieski Seat Ibiza z charakterystycznym znaczkiem TAXI zaparkował przy najbliższym krawężniku, Kuba wypruł jak z procy. Szybko otworzył drzwi, wrzucił torbę podręczną i opadł na siedzenie.
Starszawy mężczyzna z wyraźną łysiną uśmiechnął się i odpalił silnik. Błaszczykowski z początku był przekonany, iż mężczyzna go nie rozpoznał, ale wielkie było jego zdziwienie gdy kierowca postanowił porozmawiać z klientem.
- A co pan tak zdezerterował panie kapitanie?- zapytał płynnie włączając się do ruchu.
- Poznał mnie pan?- zdziwił się piłkarz.
Taksiarz spojrzał w lusterko szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.
- Panie, przecież pańska twarz od Eura była pokazywana wszędzie. W telewizji, na bilbordach w gazetach. Nie jest pan anonimowym człowiekiem. A jeśli pan myślisz, że w sportowej czapce i okularach prawdziwy kibic pana nie pozna, toś pan w głębokim błędzie jest. A tak przy okazji to mam wnuczka Maciusia, da mi pan dla niego autograf?
Kuba ściągnął okulary.
- Zakasował mnie pan. Bardzo chętnie podpiszę, ale czy moglibyśmy jechać szybciej?
Kierowca jak na zawołanie przyśpieszył. Pod mieszkanie Niny zajechali w niecałe piętnaście minut, co przy warunkach stołecznych było dość szybką jazdą.
- Trzydzieści złotych się należy łaskawy panie.
Piłkarz odmierzył należną kwotę, podpisał się na podsuniętej kartce i pognał do bramki zamykającej strzeżone osiedle na którym mieszkała Nina.
Wystukał kod kierując się ku znajomemu blokowi. Osobną kombinacją cyfr otworzył wejście na klatkę schodową. Przeskakując po dwa stopnie dotarł na piętro.
Przez chwilę wpatrywał się w znajome drzwi, dłoń ściśnięta w pięść zawisła w powietrzu. Czekał na to spotkanie od pamiętnej rozmowy w łazience hotelu Hayatt przed wylotem reprezentacji do Brazylii. Zamknął oczy, odetchnął głęboko i zapukał. Odpowiedziała mu cisza… Poczekał moment, zaraz jednak drzwi otworzyły się z zaskoczenia. W progu stanęła Nina w jasnej sukience na tyle szerokiej, że nikt nie domyśliłby się, że stojąca przed nim kobieta jest w ciąży. Ciemne oczy Serafińskiej zalśniły radością, Kuba poczuł jak ciśnienie związane z przegranym meczem na MŚ i stres ostatnich miesięcy powoli go opuszcza. Nina przepuściła go w drzwiach, zamykając je bezszelestnie.
- Przyjechałeś.- odezwała się schrypniętym głosem wpuszczając go do salonu.
- Przyjechałem.- spojrzał na nią intensywnie. Chłonął ten widok jak gąbka wodę. Nina w ciąży wyglądała kwitnąco. Puszyste ciemne włosy, falami opadały jej na łopatki. Oczy błyszczały a usta wydawały się jeszcze bardziej kuszące niż wcześniej.
- Kuba ja…- zaczęła.- Zaprosiłam cię tutaj bo…nie nie mogę!- przytrzymała się szafki w nagłym zawrocie głowy. Błaszczykowski dopadł do niej podtrzymując ją delikatnie jakby była z najdelikatniejszego kruszcu.
- Nina stęskniłem się za tobą!- przytulił ją do siebie.- Tyle czasu bez ciebie bez twojego dotyku. Bez wybaczenia…
Dziewczyna przytuliła się do jego ciepłego ciała. Poczuła zapach jego ciała i perfum. Bliskość mężczyzny, który zawładnął jej życiem. Ojca jej dziecka.
- Nie mów tak… Ja już dawno ci wybaczyłam. Tak bardzo tęskniłam, bałam się, że zostanę z tym wszystkim sama, że już nigdy nie będziemy razem. Że się nie zmienisz.
- Serduszko to była moja wina. To ja zachowywałem się jak skończony kretyn i idiota. Nie słuchałem nikogo, liczył się tylko mój idiotyczny upór. A ty jesteś najwspanialszym szczęściem, które mnie spotkało i które na własne życzenie chciałem spieprzyć. Jeszcze raz proszę cię o wybaczenie.- odsunął ją delikatnie, po to tylko, żeby wziąć w dłonie jej twarz. Spoglądał głęboko w jej ciemne oczy. Pocałował ją delikatnie a gdy nie zaprotestowała pocałunek przybrał na sile.  Nina wtuliła się w jego ramiona, poddając się jego gorących ust.  Błaszczykowski głaskał jej plecy, tulił delikatne ciało.
Czuli się jakby nagle z piekielnych czeluści znaleźli się w niebie.
- Wybaczam Ci jeszcze raz Kuba, zabierz nas ze sobą. - Nina oderwawszy się od jego warg pogłaskała go po policzku.
Kuba spojrzał na nią z miłością.
- Pojedziemy po Olę i wrócimy do Dortmundu. Ale najpierw wyjedziemy na wakacje. Możesz podróżować?
- Mogę. Lekarz powiedział, że ciąża rozwija się prawidłowo. Nie ma przeciwskazań.
- To dobrze.- pocałował ją jeszcze raz.
Pieszczoty przerwał dzwonek telefonu Jakuba, niechętnie dobył go z kieszeni spodni i rzucił okiem na wyświetlacz. Na ekranie smartfona pojawiło się zdjęcie jego babci.
- Cześć babciu…
- Kubuś? Kochany musisz wrócić! Twoja chora żona przyszła dzisiaj do domu i zabrała Olę w towarzystwie dwóch policjantów. Wnusiu ja nie wiem co mam robić. Te patałachy z Rysiek z kolegą nie chcą mi udzielić żadnej wiadomości. Oni powiedzieli, że Anita ma prawa do małej a ja jestem tylko prababką. Synku wracaj szybko!

- Suka…- wyrwało się Błaszczykowskiemu. Wzrok zmąciła mu czerwień furii, odłożył słuchawkę.
- Co się stało kochanie…- Nina spojrzała na ukochanego.
Spojrzał na nią udręczonym wzrokiem ojca, który stracił dziecko.
- Anita uprowadziła małą.
- Przecież to karalne!
- Zrobiła to niestety zgodnie z prawem. Jest matką a ja nigdy nie starałem się pozbawić ją praw rodzicielskich i wykorzystała moją głupotę. Muszę jechać do Truskolasów.
- Pojadę z tobą. Tylko zapakuję kilka rzeczy poczekasz?
- Oczywiście.
Nina popędziła do pokoju spakować najpotrzebniejsze rzeczy.

Rozdział 41

Po wyjściu Wasyla i Łukasza, Lewy od razu zabrał się za pisanie maila. Otworzył swój laptop firmy Apple, po czym zalogował się na pocztę. Spokojnym gestem położył palce na klawiaturze, zamknął oczy, wziął głęboki oddech i zaczął pisać. Litery formowały się w wyrazy a te w zdania. Zdziwił się z jaką łatwością wszystko składa się w logiczną całość, której nie był w stanie powiedzieć Laurze prosto w oczy.

Lauro!
   Przepraszam. Zaczynam pisać do Ciebie od tego prostego słowa, które należy Ci się po tym, co ostatnio wyprawiałem.
Nie mam śmiałości powiedzieć Ci tego wprost, ale zakochałem się w Tobie!
Jestem podłym tchórzem i nędznym zazdrośnikiem. Pozwalam abyś oddalała się ode mnie, chociaż tak naprawdę pragnę Cię z całej duszy. Jesteś dla mnie promykiem słońca, bez Ciebie głupieję i szukam po omacku…
Przepraszam Cię po stokroć, że nie potrafię powiedzieć Ci tego w oczy! Twoje piękne, błękitne spojrzenie w którym chcę utonąć… Lauro wybacz mi moją chorą zazdrość i to, że nie wierzyłem w Twoje uczucie, chociaż podświadomość…a raczej serce mówią mi, że czujesz do mnie to samo, co ja czuję do Ciebie!
Nie wiem czy jeszcze będziesz mnie chciała widzieć. Nasze drogi ostatnio się mijają…
Mam jednak nadzieję, że w końcu gdzieś znajdziemy skrzyżowanie, na którym będę mógł spojrzeć i powiedzieć głośno to co do Ciebie czuję.
                                                             Na zawsze twój Robert…

Przez chwilę wahał się czy wysłać jej wiadomość, ale przemógł się i kliknął ikonkę. Mail poszybował do Laury a on mógł odetchnąć z pewną ulgą.
Kuba wyszedł do sali gier w którym Piszczek i Wasyl w towarzystwie reszty reprezentantów zajmowali się graniem w najnowszą Fifę.
- Leo Messi  to ty jesteś na ekranie…- Wojtek Szczęsny wystawił język do Tytonia, który ze spokojem manewrował swoimi piłkarzami.
- Taś taś taś…- odpowiedział mu czym wkurzył Szczęsnego jeszcze bardziej. Między panami zrodziła się nić rywalizacji, zupełnie jak na treningach, bowiem Jan Mroczyński nie mógł zdecydować który zagra w czekającym ich meczu. Szczęsny nadal zmagał się z poprzednią kontuzją barku.
- O Kubuś nas zaszczycił.- Piszczek rozpromienił się jak wiosenne słoneczko.
- I jak?
Kuba spojrzał na niego zrezygnowany.
- Jeśli chodzi Ci o to, czy gadałem z Niną to tak. I jak mniemam to wasza manipulacja, twoja i Wasyla. Już nie chcesz mi przyłożyć? Nagle zacząłeś bawić się w swatkę?
Wasilewski powoli niczym przyczajona pantera zbliżył się do Błaszczykowskiego.
- To, że od czasu do czasu tobą potrząsam, nie znaczy że cię nie lubię. Kuba jesteśmy kumplami, byłem na twoim pierwszym ślubie, martwiłem się twoją chorobą. Potem był czas, kiedy wziąłem twoją stronę, po tym jak, Nina wdała się w mistyfikację twojej babci i jej ojca. Ja naprawdę nie chcę, żebyś spierdolił sobie i mojej kuzynce życie. A już na pewno nie waszemu dziecku.
Oczy reprezentacji były zwrócone na kapitana i stopera.
Jakub podszedł bliżej i z całej siły uściskał przyjaciela.
- Dziękuję.- odpowiedział po prostu.
- Za co?- zapytał Marcin.
- Za to, że potrafisz mnie kopnąć w dupę i że wytrzymujesz z takim skurwielem jak ja.
- Drobiazg.  Chodź niedźwiadku wujek Wasyl cię przytuli. Ale będę chrzestnym?
- Myślę, że moje dziecko będzie miało kilku chrzestnych a już na pewno cały tabun wujków.
- Och ptysie jak rozczulająco!- Piszczek klasnął w dłonie. Ale czas spadać na trening. Ciekawe czy nasza Lewizna wysmarowała tego maila?
- Jakiego maila?- zapytał Kuba.
- Eine Liebe und Grande Amore…- odpowiedział Wasyl.- Miłosny do Laury, bo chłop nam usycha.
- Myślę, że ona nie da mu kosza na mieście chodzą słuchy że Bartman ma dziewczynę.- wtrącił się Przemek Tytoń.
- A co ma do tego Bartman?- zapytał Szczęsny, który wyrósł za Kubą jak z pod ziemi.
- No bo ta lasia Lewego jest rozdarta.- dodał Piszczek.
- Podarta? Co to znaczyć podarta?- Perquis patrzył pytająco na kolegów.
- Człowieku kaj ty się taki uchowałeś?- Gienio Polanski puknął się w czoło.- Dziołcha jest rozdarta! To znaczy, że dwóch się o niom bije. Czaisz?
- No czaić. Nie denerwuj się Eugen. Przecież ja się dopiero uczyć polskiego od dwóch latów.
- Od Laty ty się lepiej nic nie ucz.- zachichotał Sobota.
- Dobra Damianku będzie dobrze. A teraz chodźmy, bo trener znowu nam karze karnie napierdalać.

Jakiś czas później…
Oba towarzyskie mecze przed wylotem do Brazylii ,Biało Czerwoni wygrali. Mroczyński był zadowolony, Prezes był zadowolony, kibice w gotowości do dopingu. Ostatecznie Polaków na Okęciu żegnały tłumy fanów, fanek i przedstawiciele mediów.
Anka pojechała z Wasylem, podobnie uczyniły inne kobiety piłkarzy. Nina jeszcze nie mogła się przełamać, ale z zapartym tchem oglądała grupowe zmagania drużyny pod wodzą Kuby. Laura w natłoku zajęć i treningów nie miała czasu odczytać maila. Zrobiła to dopiero przed pierwszym meczem ćwierćfinałowym, w którym polską husarię koncertowo zdemolowali Hiszpanie.
Naród zadrżał, media pompujące balon znowu zwróciły oczy ku siatkarzom odnoszącym o wiele spektakularniejsze sukcesy. Laura czytała maila z wyznaniem Roberta i przy okazji oglądała jego łzy na boisku. Chłopcy doszli dalej niż na ostatniej imprezie, a i tak byli przybici. Nina dzwoniła do Anki, która pocieszała Wasyla na miejscu.
- Kochanie nic się nie stało…- przytuliła go łagodnie do siebie.- Będzie Euro.
- Będę stary ja już jestem stary kobieto!
- Dla mnie jesteś młodzikiem.- pocałowała go czule w nos. A teraz chodźmy się napić. Niech brazylijska noc pochłonie nas oboje.- chwyciła go za rękę i razem zagłębili się w tętniące życiem Rio.
Laura przeczytawszy wywód Roberta rozpłakała się.
- Jak mogłam być taka głupia i myśleć, że dał sobie spokój? Jak mogłam wzbudzać zazdrość ciągle spotykając się ze Zbyszkiem?- ganiła samą siebie. Pomimo różnic w strefie czasowej złapała za telefon i wystukała numer do Lewego. Ten widzą kto dzwoni, odebrał po pierwszym sygnale.
- Halo? Robert?
- Laura…
- Robert tak strasznie cię przepraszam… Dopiero dzisiaj przeczytałam maila! Tak!
- Co tak?- zapytał zdziwiony. Wypite martini dodało mu animuszu.
- Ja czuję to samo! Robert… ja strasznie żałuję, że nie ma mnie przy tobie w takiej chwili. Kochany chciałabym cię przytulić i pocieszyć.
Lewandowski pomimo przegranej czuł jakby ktoś doczepił mu skrzydła i wypuścił na otwartą przestrzeń.
- Jutro wylatuję. Boże jak bardzo chcę cię przytulić. Kocham cię!
- Ja ciebie też!- wykrzyczała do słuchawki.
Gdy między Lewym a Laurą wytwarzała się gorąca linia, Nina głaskała się po lekko brzuchu.
- Tatuś jest smutny.- powiedziała – Myślisz, że chciałby żebyśmy tam byli? Codziennie pisze mi smsmy jak mnie kocha. Wykazuje cierpliwość… Myślę, ze twój tata dorasta do bycia w prawdziwym związku. I wiesz co dzidziusiu? Chyba dostanie kolejną szansę. Bo strasznie za nim tęsknimy ja i ty. I za Olą. To twoja starsza siostrzyczka.
Kuba po przegranej wysłał Ninie kolejnego smsa.
Kuba: Nie żal mi, że nie wygraliśmy tylko że ciebie tutaj brakuje…
Nina: Ja też żałuję. Ale rozłąka dobrze nam obojgu zrobiła. Kiedy wrócisz chcę się spotkać. Da się to załatwić jeszcze w Warszawie?
Kuba: Dla ciebie wszystko…
Nina: Wobec tego będę czekała u mnie. Znasz adres… Dobranoc bo u nas już dzień.
Kuba: Dobranoc kochanie.
Błaszczykowski położył się z nową nadzieją na lepsze jutro.
Anka i Wasyl tańczyli na spontanicznej dyskotece przy plaży.  Piosenkarka wiła się wokół piłkarza, kręcąc ciałem jak prawdziwa tancerka samby. Po wypitym do spółki szampanem wirowali na wpół świadomi, jednak jeszcze nie aż tak pijani.
- Wasyl wiesz co?- spojrzała na jego z pozoru groźną twarz.
- Słucham cię Aneczko…
- Kochasz mnie?
- Kocham cię jak Irlandię!- odpowiedział jej przytulając i całując z uczuciem. Gdy oderwali się od siebie Anka wyparowała.
- To się ze mną ożeń!
Wasilewski spojrzał na nią zszokowany a gdy domyślił się, że nie robi sobie żartów zapytał wstrząśnięty.
- A chcesz mnie?!
- Chcę!
- To mówię ci  tak! Anno Rusowicz! Będę twoim mężem!- Anka pisnęła i rzuciła się na niego. Oboje wylądowali na miękkim i gorącym piachu. Wokół pary wirowały w kolorowym tańcu. Buenos Aires nie zamierzało zasypiać.

Rozdział 40

Trio z Dortmundu stawiło się w poniedziałkowe zgrupowanie kadry. Punktualnie o czternastej zakwaterowali się w warszawskim hotelu Hayatt skąd dwie godziny później mieli udać się na Pepsi Arenę. W holu natknęli się na Wasyla, który przyciszonym głosem rozmawiał z Przemkiem Tytoniem.
- Cześć Wasyl.- Łukasz uśmiechnął się do Wasilewskiego, ten skinął mu głową nie przerywając rozmowy.
Kuba czuł się jak ostatni burak od trzech lat seryjnie dawał popisy swojej głupoty.
- Jesteś powietrzem.- Lewy zwrócił się do przyjaciela.
- Wolałbym dostać w pysk.
- Należało ci się misiu.- Piszczek uśmiechał się do recepcjonistki, która wydała całej trójce karty magnetyczne do pokoi. – Dziękuję uprzejmie.- puścił oczko dziewczynie, po czym odwrócił się i pomaszerował za Kubą i Lewym do widny.
Ich pokoje znajdowały się na przedostatnim piętrze. Łukasza i Roberta obok siebie a Kuby na końcu korytarza.
- Idę odpocząć głowa mnie boli. Robert masz tabletki?- Łukasz spojrzał znacząco na Lewego…
- Jakie tab…aaaaa mam! No chodź to ci dam w pokoju. – obaj zniknęli za drzwiami.
Błaszczykowski popatrzył na przyjaciół, wzruszył ramionami i pomaszerował szukać swojego lokum. Przed drzwiami machnął kartą po czytniku, drzwi ustąpiły od razu.  Niewiele się namyślając grzmotnął torbę w kąt i walnął się na łóżku.
Leżał przez chwilę, ale z zadumy wyrwały go trzaski wydobywające się z łazienki przylegającej do pomieszczenia. Niechętnie podniósł się z łózka i pchnął drzwi. Pośrodku stała Nina trzymając się za zakrwawioną rękę.
W jej ciemnych oczach zalśnił ból.
- Co ty tutaj robisz?!- zszokowana zapomniała, że krew skapuje na płytki tworząc na nich szkarłatne wzory.
- Mieszkam tu.- odpowiedział- Ty krwawisz! – doskoczył do niej, wyciągając rękę po papierowe ręczniki. Zmoczył jeden w wodzie, przykładając na ranę.  Chwilę później, dziewczyna miała na ręce równo naklejony opatrunek. Kuba przejechał palcami po wierzchu jej dłoni, Nina jednak cofnęła rekę.

- Będę musiała gdzieś się przenieść. Wy macie zgrupowanie, to na pewno jakaś pomyłka.
Spojrzał na nią pytająco.
- Wierzysz w to? Jak znam Piszczka i twojego kuzyna to nie mogła zajść żadna pomyłka. Liczą na coś.
- Mianowicie?
- Nie wiem…- ucichł. Taksował swoją byłą dziewczynę. Wyglądała prześlicznie, lekko zarumieniona. Biła od niej odwaga i nieustępliwość. Czuł się jak kawał drania.
- Wiesz…- spojrzała na niego.- Wiesz Kuba, żałuję, że to tak się skończyło… Ale nie dałeś mi innego wyboru. Ja nie chcę żyć z takim człowiekiem.
- A kto chciałby żyć z wrakiem? Życie nie raz dawało mi drugą szansę, ale widać ja nie potrafię z nich korzystać. Może to lepiej, że nie jesteś my razem. Ale chcę ci pomóc wychować dziecko.- uśmiechnął się smutno.- I ono musi wiedzieć, ze ma ojca, siostrę i resztę rodziny.
- Jeszcze tydzień temu mówiłeś, że na pewno nie jest twoje.
- Jestem zaślepionym idiotą, powinnaś to wiedzieć.
- Nie mogę zaprzeczyć. – uśmiechnęła się słabo. – Powiedz mi, czy ty naprawdę mnie kochasz? Czy tylko jestem zamiennikiem za Anitę.
Błaszczykowski wzdrygnął się na myśl o byłej żonie.
- Wiesz, że jej nienawidzę. Nienawidzę za to co ze mną zrobiła. Nienawidzę jej, że przez nią ranię cię coraz bardziej, pomimo, że kocham cię nad życie.
Zdziwiona? Tak kocham cię! Jesteś dla mnie wszystkim a ja odrzucam światło, które mi dajesz. Nie potrafię wyobrazić sobie życia, bez twojej miłości. I widzę, ze w końcu stracę cię na zawsze.- w oczach Kuby zalśniły łzy złości.
Ninie zrobiło się przykro. Delikatnie przytuliła się do niego, obejmując pocieszająco.
- Ja też cię kocham. Kuba, miłość jest odporna na ciosy, ale nie niezniszczalna. Żebyśmy byli razem to ty musisz uwierzyć, ze Anita jest odosobnionym przypadkiem. Większość ludzi kocha naprawdę szczerze. A ja nie zniosę tego, że mógłbyś mi nie wierzyć i oboje z dziećmi żylibyśmy w takim piekle. Chcę z tobą wychować to dziecko, ale bycie razem na razie jest niemożliwe. Musisz postarać się zdobyć ponownie moje zaufanie.- wspięła się na palce i pocałowała go. Po jej policzkach toczyły się łzy. Kuba przytulił ja mocniej do siebie i pogłaskał po głowie. Jeśli nie chce przegrać najważniejszych mistrzostw, jakim jest życie, musi zdobyć się na zmianę.
Trwali tak ciasno objęci, aż Nina nie wyswobodziła się z jego ramion i nie zniknęła za drzwiami.

W pokoju Piszczka trwała narada.
- Wasyl jesteś geniuszem.- Łukasz zaklaskał w dłonie. – Jak myślisz pogodzą się?
- Mam nadzieję. Inaczej Nina oderwie mi jaja.
- A tego Aneczka by nie przeżyła.- zakpił Lewy.
Marcin spojrzał na niego złowrogo.
- Pilnuj lepiej swoich. Bo ostatnio czytałem w gazecie, że masz z nimi problem. I na boisku i w życiu prywatnym. A właśnie jak tam Laura? Coś o niej nie słychać.
Mina Roberta zrzedła. Rozminał się z dziewczyną. Była dwa tygodnie u chorej babci, ale musiała wracać na treningi do Dortmundu właśnie wtedy, gdy on przyleciał do Warszawy.
- Gadaj zdrów Wasilewski. Zrobiłeś się pantofel. Gdzie twoja ułańska fantazja? Już nawet wódki się z tobą napić nie można.
- A odwal się dobra! Narobiłeś z Kubą patologii, kuzynka mi się rozklejała, Anka chodziła wściekła a Adam klął na wszystko.  Jak oni się nie pogodzą, to ja się załamie. Nie mam ochoty za każdym razem straszyć Błaszczykowskiego, że przemebluje mu gębę. Co ja jestem? Terminator?
- Starszy brat.- podpowiedział mu Piszczek. – Chociaż w zasadzie to kuzyn. Ale masz zadatki na dobrego brata. A ty kochasiu.- zwrócił się do Lewego.- Migusiem mi tutaj twórz pięknego maila do Laurki. Chłopie jak ja się czasem dziwię jak ty funkcjonujesz. Przystojny, gazety mają orgazm za każdym razem, gdy wymawiają twoje imię. Fanki kisiel w gaciach a twoje życie uczuciowe wymarło jak życie na pustyni.
- Na pustyni coś tam żyje.- zauważył Wasyl.
- Nie o to mi chodzi. Czy on nie może wykazać się jakaś inicjatywą? Pamiętasz słowa Kuby z przed Euro? Pokaż co masz w spodniach.
- Właściwie to już raz widziała. Ręcznik mi wtedy spadł…
Wasyl ukrył twarz w dłoniach.
- Nie o to mi chodziło.- Piszczek wstał niczym do przemówienia.- Masz jej wysłać piękny list, przysyłać kwiaty, zabiegać. A ty poszedłeś całkiem inną drogą.
- Ja bym rzekł golgotą.- Wasyl nie krył ironii.
- Dajcie mi spokój.
- Nie irytuj mnie. My z Wasylkiem idziemy potłuc się w FIFĘ 13 a ty napisz jej co czujesz. Jak odpisze, to masz przed sobą przyszłość. A potem zajrzymy do Jakuba, czy nie tnie się pluszową żyletką.