Jego przemyślenia przerwało wejście Niny do pomieszczenia. Światło z przedpokoju oświetliło jej postać, czyniąc ją w oczach Kuby aniołem.
- Kochanie wybacz mi! – Jakub dopadł do ukochanej opatulając
ją swoimi ramionami.- Nie chciałem…nie myślałem tak! Musisz mi uwierzyć, Nina
ja cię kocham!
Dziewczyna stała wzruszona tym wyznaniem przesyconym rozpaczą i miłością.
Dziewczyna stała wzruszona tym wyznaniem przesyconym rozpaczą i miłością.
Wzięła twarz Kuby w swoje dłonie i spojrzała głęboko w tchnące
smutkiem jasne oczy.
- Wiem, że mnie kochasz. I wiem, że nie powiedziałeś tego
zupełnie świadomie. Zachowałam się jak idiotka, jako psycholog powinnam cię
zrozumieć. Kochasz Olę a Anita chce ponownie wkupić się w twoje łaski nie ze
względu na was i wasze dziecko, ale dla korzyści materialnych. Ale z drugiej
strony jako kobieta kochająca szczerze odbieram to inaczej. Nie chcę cię
stracić.
Za bardzo cię kocham, ciebie i Olę!- powiedziawszy to pocałowała go delikatnie jak największy skarb. Kuba przytulił ją do swojej piersi a po jego twarzy spływały łzy.
Za bardzo cię kocham, ciebie i Olę!- powiedziawszy to pocałowała go delikatnie jak największy skarb. Kuba przytulił ją do swojej piersi a po jego twarzy spływały łzy.
Czym zasłużył sobie na tak wspaniałą towarzyszkę życia?
Odpowiedź była prosta. Niczym!
- Nigdy cię nie opuszczę kochanie moje…- całował ją po twarzy i szyi, wzbudzając tym w Ninie falę ogromnej przyjemności. Wspaniale było wiedzieć, że należy się do drugiej osoby.
- Nigdy cię nie opuszczę kochanie moje…- całował ją po twarzy i szyi, wzbudzając tym w Ninie falę ogromnej przyjemności. Wspaniale było wiedzieć, że należy się do drugiej osoby.
Wasyl leżał na plecach zaciągając się cygarem. Od czasu do
czasu lubił zakosztować swoich małych przyjemności a Anka nie miała nic
przeciwko. Na stoliczku obok łóżka stała karafka i dwa kieliszki w których
mienił się bursztynowy trunek. Mężczyzna spojrzał na drzwi od łazienki w której
kilka minut wcześniej zniknęła jego dziewczyna.
Wasyl był niezwykle podniecony… Anka obiecała mu jakaś niewiarygodną rozkosz na samo wspomnienie jej słów robiło mu się słabo ze szczęścia.
Wasyl był niezwykle podniecony… Anka obiecała mu jakaś niewiarygodną rozkosz na samo wspomnienie jej słów robiło mu się słabo ze szczęścia.
Drzwi od łazienki otworzyły się z hukiem, prawie rozbijając
futrynę a w nich stanęła niewiarygodnie seksowna kobieta. Anka miała na sobie
zwiewną haleczkę na którą narzuciła kurtkę motocyklową a jej niebotycznie
długie nogi wieńczyły czerwone szpilki. Pięknie wykrojone usta pomalowała
karminową szminką.
- O Jezu…- cygaro prawie wypadło Marcinowi z ust.- To ty
Aniu?
Seksowna kocica podeszła powoli do niego i jednym ruchem
wyciągnęła mu z ust cygaro wkładając je do swoich. Zaciągnęła się wydmuchując
na niego obłoczek dymu.
Wasyl zadrżał z emocji.
Wasyl zadrżał z emocji.
- Chodź do mnie kocico!- próbował ją złapać, lecz zwinnie
wyślizgnęła mu się z ramion.
- Nie tak szybko panie piłkarzu…- zamruczała przeciągle.-
Najpierw musisz mnie złapać!
- Już lecę…auuuu kurwa!- zaklął szpetnie spadając z łóżka.– Jezu umieram moje plecy! – złapał się za krzyż.
- Już lecę…auuuu kurwa!- zaklął szpetnie spadając z łóżka.– Jezu umieram moje plecy! – złapał się za krzyż.
Anka dopadła do niego i zaczęła go podnosić.
- Co stało skarbie?- zapytała przerażona.
- Co stało skarbie?- zapytała przerażona.
- Umieram kobieto!- zaryczał niczym ranny łoś.
Anka zachichotała. Jej wielki niczym niedźwiedź chłopak
płakał jak małe dziecko.
- Wasylku kochany, najmilszy przepraszam ale wyglądasz
zabawnie.
Spojrzał na nią z wyrzutem.
- Ciebie to śmieszy?!
- Ależ skąd, współczuje ci mój książę! Tylko nie wiem jak ja cię podniosę!
- Zadzwoń po pogotowie bo nie wstanę! I nie śmiej się bo zaklinam się jak tylko wstanę dam ci nauczkę.
- Ależ skąd, współczuje ci mój książę! Tylko nie wiem jak ja cię podniosę!
- Zadzwoń po pogotowie bo nie wstanę! I nie śmiej się bo zaklinam się jak tylko wstanę dam ci nauczkę.
Anka poderwała się niczym sprężyna.
- Już lecę do telefonu tygrysku! Nie płakusiaj Anusia ci
pomoże.
Pobiegła po komórkę zostawiając Wasyla ryczącego nad własną
boleścią. Pogotowie przyjechało w ciągu piętnastu minut zastając niecodzienny
widok. Stoper Reprezentacji Polski niejaki Marcin Wasilewski leżał na podłodze
zaplątany w satynowe prześcieradło a na sobie miał pomarańczowe gatki w
tygrysie pręgi. Natomiast kobieta, która otworzyła im drzwi wyglądała jak z
okładki playboya. Młody lekarz i ratownik mieli skonsternowane miny nie wiedząc
co zrobić.
Szybko opanowali instynkt patrzenia w pełne piersi kobiety i
podali zbolałemu Wasilewskiemu zastrzyk rozkurczowy i przeciwbólowy. Mężczyzna krzyknął
przeciągle.
- Kurwa jak to boli!
- To lek rozkurczający działa. Proszę leżeć spokojnie.
- Jak mam kurwa leżeć spokojnie? To boli jakby mi zaraz tyłek
miało rozerwać, dostałem kiedyś korkiem i mniej bolało.
- Kochany nie denerwuj się.
- To twoja wina Rusowicz!
Oburzyła się jego słowami.
- Gdybyś nie był taka łamagą to teraz leżelibyśmy w tej
pościeli a nie patrzyłabym na twoją cierpiętniczą minę. Nie wkurwiaj mnie
Wasilewski!
- Sama mnie nie wkurwiaj!- odparował. Lekarz i jego pomocnik
patrzyli na siebie zakłopotani.
- Proszę państwa.- wtrącił się ten pierwszy. – Proszę zaprzestać
kłótni. Zaraz zastrzyk powinien zacząć działać i wtedy poczuje się pan lepiej.
Musi pan też dużo leżeć i radzę skontaktować się ze swoim lekarzem w klubie a
potem kręgarzem. Nie może pan się forsować.- spojrzał wymownie na Ankę, która
oblała się purpurą.
- Oczywiście zastosujemy się do zaleceń. Wasylku nie denerwuj
się. Panowie pomogą ci wejść na łóżko i ja się tobą zajmę jak najlepiej
potrafię. Tylko się nie denerwuj misiu.
- Dziękuję ci czekoladko- rzekł z wysiłkiem, kiedy dwóch
mężczyzn pomagało mu wejść na łóżko.
- To my już idziemy. Ma pan tutaj receptę na leki
przeciwbólowe i maść. Dobranoc.
- To ja panów odprowadzę.- Anka podreptała za lekarzem i
ratownikiem.
Marcin leżał na łóżku niczym pokonany gladiator, pośladek nadal piekł go żywym ogniem. A jeszcze bardziej piekła go urażona duma.
Marcin leżał na łóżku niczym pokonany gladiator, pośladek nadal piekł go żywym ogniem. A jeszcze bardziej piekła go urażona duma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz