czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 18

    Nina w ramionach Kuby zupełnie wyłączyła myślenie, nie była całowana po raz pierwszy, ale nigdy dotąd nie poczuła tego tak intensywnie.
Błaszczykowski był czuły i delikatny, ale jego pocałunki były pełne pasji. Tulił ją do siebie jak szklaną figurkę, ostrożnie, tak jakby za chwilę miała się stłuc. Zupełnie się zapomniał, liczyła się tylko chwila obecna i kobieta, dla której stracił głowę.
W tym momencie coś zaszeleściło w leszczynie, oboje spojrzeli na siebie i momentalnie otrzeźwieli, odskakując w przeciwne strony.
Serce młodej psycholog tłukło się w piersi jak ptak zamknięty w klatce, Kuba spoglądał na nią gorejącym wzrokiem.
- Powinniśmy już iść - odezwał jako pierwszy. Dotknął ręki dziewczyny, a ona odsunęła się jak oparzona.
- Tak, chodźmy - wymamrotała i wyleciała na ścieżkę. Błaszczykowski poszedł za nią, klnąc pod nosem. „Co za idiota ze mnie, całować nianię Oli?” Był zły sam na siebie, że uległ pokusie i rzucił się na Ninę. Nie mógł się powstrzymać, jakaś nieznana siła ciągnęła go do niej, chociaż próbował sobie wmawiać, że obecność tej młodej kobiety go irytuje. Uszli już spory kawałek, gdy dziewczyna odwróciła się do niego.
- Kuba? Musimy porozmawiać.
- Jak zapewne zauważyłaś, rozmowy nam nie za bardzo wychodzą. Albo się kłócimy, albo wynika z tego… ekhm,sytuacja z przed chwili – zakpił, uśmiechając się przy tym bezczelnie i we wrażeniu Niny, wyjątkowo głupkowato.
- Znowu zaczynasz?! – fuknęła jak rozzłoszczona kotka. – Ja właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać, ale bez kpin. Czy ty zawsze jesteś taki zjadliwy?
- Tak, psze pani - odpowiedział. – Aty zawsze jesteś taka agresywna?
- Daj już spokój! Ta sytuacja nie może się powtórzyć, rozumiesz? To był impuls, chwila… - ciągnęła.
- Nie narzekałaś, jak cię całowałem- odpowiedział. - Poza tym nie ty o tym decydujesz, kiedy będę miał ochotę, to cię pocałuję - zachichotał jak uczniak.
- Błaszczykowski, wydaje mi się, że przeginasz! - Nina nie potrafiła się rozzłościć, jego zachowanie względem niej zmieniło się o 180 stopni. Gdzie się podział ten gbur sprzed półtora miesiąca?
- Chodźmy już, bo ciotka, jak nas nie zastanie, postawi na nogi pół wsi, jej mąż jest policjantem - wziął Ninę za rękę i pociągnął w stronę ganku. Z zaskoczenia musnął jej wargi i podśpiewując zniknął we wnętrzu domu, zostawiając ją kompletnie rozbitą.
-I co ja mam teraz zrobić? - szepnęła zrezygnowana, dotykając nabrzmiałych od pocałunków ust. – Gdyby on wiedział…- z tą myślą położyła się spać. Gdy Jakub dowie się o jej misji, znienawidzi ją doszczętnie, nie był łatwym człowiekiem, gdy na coś się uparł, trwał w swoim postanowieniu.

Robert Lewandowski po skończonym treningu wsiadł w samochód i pojechał prosto do swojego domu na przedmieściach Dortmundu. W przedpokoju pozbył się butów, rzucił torbę na szafkę, wcześniej zabierając z niej pocztę. Wśród stosu rachunków, kilku listów od fanek(odpowiednio przefiltrowanych przez menadżera) znajdowała się również koperta o zgniłozielonej barwie. Wiedziony ciekawością otworzył ją jako pierwszą, ze środka wypadła kartka. Rozłożył ją i pośpiesznie przebiegł oczami tekst.

                                      Szanowny Bobusiu!
  Siedzisz w Dortmundzie jak ten samotny cieć, a tymczasem twoja luba zabawia się w domu Kuby Błaszczykowskiego. Nie czujesz, jak wyrastają ci rogi?Twój udający kalekę życiowego najlepszy kumpel obraca ci dziewczynę, a jej ojciec to kryje. Jesteś idiotą, że pozwalasz na takie zachowanie.
                                                          Z poważaniem i ukłonami do samej ziemi-                    Jurand ze Spychowa - twój fan.
Robert zacisnął pięść, mnąc kartkę,drugą ręką wyciągnął z kieszeni komórkę, wykręcając numer do Rafała Murawskiego.
- Murarz?! - wychrypiał w telefon.
- Co się stało, chłopie? -odpowiedział zziajany Rafał, który właśnie wpadł do szatni z treningu.
- Możesz wybrać się do Warszawy?
- Teraz?
- Teraz, natychmiast! Podam ci adres Niny, pamiętasz ją?
- Córki sir Colina?
- Tak.
- No, a nie możesz do niej zadzwonić? Po jakiego grzyba ja mam tam jechać? Chłopie, jestem zmęczony jak galernik, trener poniewierał nami na boisku, a za tydzień mamy mecz z Legią.
Poza tym to twoja dziewczyna, a ja nie będę robił za Bonda. Sprawdzasz ją?
- To nie jest moja dziewczyna! –warknął Lewandowski. - Przestań czytać te kolorowe bzdety. Nie mogę się do niej dodzwonić i chcę sprawdzić, czy wszystko u niej ok, a ty jesteś najbliżej.Zrobisz to dla mnie?
- Myślę, że kompletnie popieprzyło ci się we łbie, ale dobra, zrobię to dla ciebie. Nie wiem, jak mi się odwdzięczysz.
- Dam ci bilet na najbliższy mecz Borussi.
- Wal się! - odpowiedział mu kolega i rozłączył się.
Kilka godzin później Lewy dostał  smsa.
„W mieszkaniu ani żywej duszy,dozorca powiedział, że Niny nie ma od dwóch tygodni.”
W Robercie zawrzała krew, czym prędzej zadzwonił do Jurgena w sprawie kilku dni urlopu, a potem zabukował bilet do Katowic-Pyrzowic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz