czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 27

  Dwa tygodnie później…

Nina stała pośrodku atelier słynnego młodego, acz obiecującego mistrza igły Yreneusza Mondego, którego marka Yyrek była obecnie najpopularniejszą w Polsce.
Dzisiaj wieczorem Kuba z Robertem i Łukaszem Piszczkiem mieli przylecieć do Polski na coroczny bal sportowca, który miał odbyć się w przyszłą sobotę.
- Jest czwartek…- oznajmiła Anka wpatrując się w satynową zasłonę w przymierzalni, za którą stała Nina.- Ty jak zwykle musiałaś odkładać wszystko na ostatnią chwilę.
- To że ty kupiłaś sukienkę już miesiąc temu nie znaczy, że ja muszę też.- odpowiedziała jej Serafińska.
Dziewczyna próbowała wcisnąć się w sukienkę, którą zaproponował jej sam Yreneusz.
- Długo jeszcze?- zniecierpliwiła się piosenkarka.- Wasyl ma przyjechać za godzinę.
- Już!- Nina rozsunęła kotarę i ukazała się przyjaciółce. Sukienka była uszyta z jedwabiu, składała się z naszywanego cekinami gorsetu i cieniutkiej spódnicy. Szmaragdowy kolor idealnie współgrał z ciemnymi włosami Serafińskiej.
Anka głośno przełknęła ślinę.
- No, no…- aż zagwizdała.- Wyglądasz obłędnie. -Yyyrek wykonał kawał dobrej roboty!
- W rzecz samej!- z zaplecza wyskoczył projektant. Chudy jak patyk szatyn o nienaturalnie wyłupiastych oczach i piegowatym nosie. Nosił koszulę w kratę, czerwoną muchę i marchewkowe spodnie przy których miał doczepione złote łańcuchy.
- Ten dekolt jest chyba za wyzywający. Sama nie wiem…- Nina przeglądała się w lustrze ze zmarszczonym czołem.
- Co ty bredzisz?! Moja sukienka ma dekolt do pasa!- wykrzyknęła Anka.- Doda chciała ją kupić, ale mój menadżer zna właściciela sklepu.- zachichotała Rusowicz.- Poza tym Radzio znowu ją rzucił, więc nie będzie jej na balu. Pewnie przylazłaby w podróbie i każdy by się zastanawiał czego mamy takie same sukienki.
Nina zachichotała.
- Złociutka tak nie może być! Pamiętaj jesteś śmiałą i seksowną kobietą! Masz krągłości i pełne piersi! Każdy by chciał…
- Co by chciał?- zapytala Anka.
- Chciał iść na bal z taką kobietą!- odpowiedział Yyyrek.- Poza tym córka prezesa w mojej kreacji! Mamma mia! Wszyscy będą walić drzwiami i oknami!
- Ale..
- Żadnego ale Nina!- Anka zmierzyła ją groźnym spojrzeniem. Natapirowane loki kołysały się wraz z nią. – Bierzemy Yyyreczku! – uśmiechnęła się do projektanta, który rozpromienił się jak słoneczko.


Po zakupach Anka pojechała na lotnisko a Nina do domu ojca w Magdalence. Kuba miał przyjechać o osiemnastej, więc miała jeszcze cztery godziny. Zaparkowała swój samochód przed wejściem do dworku w którym mieszkał Adam.
O tej porze zarówno Serafiński jak i jego partnerka Karolina byli w siedzibie związku. Dzisiaj miała odbyć się kolejna konferencja w sprawie afery sprzedanego przetargu na ośrodek. Cały związek był postawiony na nogach.
Ninie otworzyła drzwi gospodyni ojca, pani Bożenka.
- Ktoś na panią czeka w salonie.- uśmiechnęła się promiennie.
W drzwiach pojawił się Kuba.
Nina pisnęła z radości by po chwili wylądować w czułych ramionach swojego chłopaka.
- Kuba co ty tu…?- nie dokończyła pytania, bo spragnione wargi Błaszczykowskiego zamknęły jej usta. Całowali się dobrą chwilę sycąc się wzajemną bliskością.
Po chwili oderwali się od siebie.
- Przyjechałem wcześniej. Lewy ma dzisiaj jakiś mecz.- uśmiechnął się sadzając sobie Ninę na kolana.- Poza tym…- pocałował ją znowu.- Stęskniłem się za tobą!
- Ja za tobą też… Ojciec chce z tobą rozmawiać.- zaczęła delikatnie.
- Wiem. Dzwoniłem do niego. Musiałem chociaż telefonicznie zapewnić go o moich zamiarach względem ciebie. Sam jestem ojcem i nie chciałbym, żeby Oli stała się w przyszłości jakakolwiek krzywda przez faceta. Dlatego odradzę mojej latorośli piłkarzy.- zaśmiał się. Nina potargała go po blond włosach.
- A ja jej powiem, że piłkarze są bardzo fajnymi i rodzinnymi chłopakami. – odpowiedziała mu przekornie.
- Przywiozłeś ze sobą garnitur?
- Tak kochanie. Żona Łukasza nam doradzała. Przy tak pięknej kobiecie muszę wyglądać elegancko.- odpowiedział z uśmiechem.
Pocałowała go w nos, po czym chichocząc pobiegli na piętro.

Gdy Kuba witał się ze stęsknioną Niną, Robert z lotniska pojechał wprost do swojego mieszkania na warszawskim Mokotowie. Mieszkał kilka przecznic od dziewczyny Błaszczykowskiego. Gdy tylko przekroczył próg rzucił torbę w kąt i poczłapał do łazienki. W rekordowym tempie wziął prysznic, obwiązał biodra ręcznikiem i wszedł do sypialni. W szafie znalazł wyprasowane koszule, równo powieszone na wieszakach a w komodzie jeansy, majtki i skarpetki. Zrzucił ręcznik szukając w szufladzie bielizny. W tym momencie rozległ się pisk.
W drzwiach do sypialni stała wysoka dziewczyna z wiadrem i mopem w ręku.
Była to Laura, dziewczyna na której mecz wybierał się za dwie godziny.
- Co ty tutaj robisz?- zamachnęła się wojowniczo mopem.- I dlaczego jesteś nagi?
Robert spojrzał w dół  i szybko zakrył swój wstyd ręcznikiem.
- Cholera jestem w swoim domu! Co ty tutaj robisz?- zapytał czerwony jak cegła.
- Sprzątam! Mopa nie widzisz? – zakpiła.- Przecież ci mówiłam, ze zarabiam na studia sprzątaniem.
- Sprzątałaś na stadionie.
- Stadion nie brudzi się codziennie. Sprzątam też mieszkania…Dzwoniła do mnie jakaś babka Milena Leńska…- sprawdziła na swoim telefonie komórkowym.
- To moja siostra…- mruknął Robert.
- Boże człowieku załatwiaj sobie takie sprawy z rodziną. Powinnam dostać dodatek od ciężkich warunków pracy.
- Ciężkiego czego?- zapytał osłupiały Lewandowski trzymając ręcznik w obawie przed kolejnym ześlizgnięciem się.
- Wiesz nie wiem jak to u ciebie ale ja nie codziennie oglądam facetów, którzy ewidentnie mają problem z ekhm…majtkami. Chyba że wolisz bokserki?- zapytała przekornie. W jej błękitnych oczach świeciły iskierki radości.
- Przepraszam. Śpieszyłem się…- odpowiedział Robert.
- Dobra, dobra przecież nic nie mówię. – odparowała.- Sprzątnęłam tu trochę. Teraz lecę do domu a potem na mecz. Pamiętaj o ciemnych okularach!- puściła mu oczko i zniknęła pośpiesznie.
Lewy jeszcze pięć minut stał pośrodku sypialni, podtrzymując ręcznik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz