czwartek, 8 listopada 2012

Epilog

Nina wyrwała się funkcjonariuszom policji, którzy przez ostatnie dwadzieścia minut uniemożliwiali jej podbiegnięcie do Błaszczykowskiego. Niczym torpeda przebiegła dzielące ich metry, rzucając się na szyję ukochanego.
Kilka chwil wcześniej, Kuba delikatnie odłożył ciało byłej żony, zamykając ręką jej martwe oczy w których odbijały się gwiazdy.

Piłkarz z całych sił przytulił ukochaną. Rozpłakał się, gdy dotarło do niego że koszmar ostatnich godzin nareszcie się skończył.
- Kuba nic ci nie jest. Tak bardzo się o ciebie bałam.- Nina złożyła głowę na jego klatce piersiowej.
- Sza kochanie. Wszystko będzie dobrze.- musnął ustami jej czoło.
Policjanci pakowali oba ciała w folie, Jakub jeszcze raz spojrzał na Anitę. Wybaczył jej szczerze, pomimo krzywd jakie wyrządziła jemu i Oli a zwłaszcza samej sobie. Nie potrafiła kochać nikogo oprócz samej siebie a to doprowadziło ją do śmierci w tak młodym wieku.
Chciała brać od życia wszystko co miało dla niej jakąkolwiek korzyść, sama nie oddając nic w zamian. Była pięknym i kolorowym ptakiem, który oprócz pociechy dla oczu, nie dawała z siebie nic. Jej maksyma „ Liczę się tylko ja” zraniła wielu ludzi.
Jednakże na sam koniec zrehabilitowała się dając Błaszczykowskiemu ogromny dar. Dar życia, stając na drodze kuli, która była przeznaczona dla niego, jednocześnie gwałtownie przerywając swoją cienką linię egzystencjalną.

   Jakub z Niną otrząsnęli się z pierwszego szoku wsiadając do samochodu którym przyjechała Anka. Po cichu zdała Wasylowi relację ze szpitala, biorąc od niego uśpioną Olę.
Zapanowała cisza. Nikt nie ośmielił się wypowiedzieć ani słowa, każde pogrążyło się we własnych rozważaniach.
    Anita Błaszczykowska spoczęła na małym cmentarzyku w Truskolasach. Jej mogiłę z mlecznobiałego granitu zdobiła wiązanka czerwonych róż.
Żałobnicy oddali ostatnią posługę. Mała Ola przytulała się do Niny, nie wiedząc dokładnie o co chodzi. Matka oprócz wydarzeń ostatniego tygodnia, była dla niej zupełnie obcą osobą. Babcia Felicja zaprosiła wszystkich na drobny poczęstunek. Na cmentarzu został tylko Błaszczykowski i Serafińska. Robert z Laurą zabrali Olę na lody.
Kuba dotknął zdjęcia widniejącego na tablicy oraz epitafium, które wybrała Nina.
„Zapominamy, że życie jest kruche, delikatne, że nie trwa wiecznie.”
- Dziękuję ci.- szepnął jakby Anita stała przed nim. Po wszystkim odwrócił się przytulając do siebie Ninę.
Objęci wyszli z cmentarzyka na zalaną lipcowym słońcem drogę.

Trzy miesiące później…

   Anka biegała po swojej jeszcze panieńskiej sypialni a wałki na jej głowie podskakiwały wraz z nią. Fryzjerka i wizażystka patrzyły na kobietę z mordem w oczach. Rusowicz nic sobie z tego nie robiła, płacząc i śmiejąc się równocześnie.
Nina z Laurą ubrane w jedwabne sukienki w stylu greckim uśmiechały się do siebie.
Serafińską promieniała  ciążą, była w siódmym miesiącu, ale nie wiedziała czy urodzi chłopca czy dziewczynkę. Chcieli mieć z Kubą niespodziankę. Anka zupełnie nie mogła tego zrozumieć, przynajmniej raz w tygodniu przysyłała przyszłym rodzicom drobiazg( kolosalnych rozmiarów) dla maleństwa.
Dzisiejszy dzień należał jednak do niej i Marcina. W końcu ich karmelowe narzeczeństwo, jak mieli w zwyczaju mawiać, miało mieć swój finał przy ołtarzu.
Piosenkarka wymachiwała bukietem pąsowych róż, które wraz z wisiorkiem w kształcie serca przysłał jej ukochany.
- Och jakiż on jest romantyczny ten mój Wasylek!- spojrzała na przyjaciółki oczami pełnymi łez, które skutecznie rozmazywały misterny makijaż(ku zgrozie wizażystki).
Dziewczyny zachichotały ukrywając twarze w bukietach z pachnącego groszku.
- W istocie jest bardzo czarujący.- odpowiedziała dyplomatycznie Nina.
Gdyby dwa lata temu powiedzieć Ance, że zakocha się bez pamięci w jej kuzynie, to na pewno zdzieliłaby prorokującego czymś ciężkim w głowę.
- Skarbie daj się pomalować.- Laura zabrała jej bukiet z rąk odkładając go na mały szklany stolik. – Wisiorek zawiesimy ci jak tylko skończysz toaletę i przywdziejesz kreację.
Wszystkie trzy spojrzały na przepiękną suknię w kolorze kości słoniowej. Anka postanowiła wystąpić w skromnej sukience wykończonej belgijską koronką. Na materiale gdzieniegdzie lśnił kryształ Svarowskiego.
- No dobra. Już się uspokajam.- piosenkarka powachlowała się ręką. Na jej ustach wykwitł  firmowy uśmiech, który zapowiadał jej przyszłe szczęście.
- Idę sprawdzić co u pana młodego.- Nina szepnęła Laurze na ucho, wymykając się po cichu z pokoju.

    Na parterze spotkała Kubę, Roberta i Wasyla. Ten ostatni wyglądał na ciężko wystraszonego. Pot perlił mu się na czole a ręce drżały jak u ciężko chorego.
- Co ci jest?- podała mu chusteczkę.
- Żeni się.- odpowiedział Kuba.
Nina spojrzała na ojca swojego dziecka z dezaprobatą w oczach. Dzisiaj udzielał mu się humor jak nigdy. Robert pstrykał zdjęcia, twierdząc, że potem pokaże światu jak polski czołg, tchórzy przed ślubem. Obaj naigrywali się z przejętego Wasilewskiego.
Nina zabrała Robertowi aparat i obydwu wysłała przed dom.
- Nie denerwuj się.- podała kuzynowi szklankę wody.- Kochasz Anię?
Spojrzał na kuzynkę jakby wyrosło jej trzecie oko.
- A co to za pytanie? – oburzył się- Kocham nad życie!
- Więc nie masz się czym stresować.- Serafińska dała mu kuksańca w bok.- Ja w ciebie wierzę kuzynie. To będzie najważniejszy mecz w twoim życiu. Musisz zagrać na sto procent swoich możliwości. A te dwa osły na zewnątrz ci pomogą. Kapujesz?- uśmiechnęła się szeroko.
- Tak jest pani generał!- zasalutował.

   W końcu nadeszła wiekopomna chwila w której stoper polskiej reprezentacji pojął za żonę najbardziej szaloną kobietę w Polsce.
Po złożeniu sobie przysięgi i pozwoleniu na ucałowanie małżonki, Anka przejęła inicjatywę i dosłownie rzuciła się z „dziobem” na Wasyla. Wpiła się w jego usta mrucząc jak zadowolona kotka.
- Kocham cię Wasylku!- rzekła emocjonalnie.
Wasyl oblał się purpurą, ale odpowiedział jej z uczuciem.
- Ja ciebie też moja ukochana.

Państwo młodzi wyszli z kościoła oklaskiwani przez kolegów Marcina z klubu i Reprezentacji. Przemek Tytoń z Łukaszem Piszczkiem obrzucili ich ryżem i groszówkami. A mała Ola klaskała uszczęśliwiona, wiercąc się na rękach dziadka Adama.
Kuba przytulił Ninę całując ją namiętnie w usta.
- Mam dla ciebie niespodziankę, ale to potem.- uśmiechnął się przebiegle.
- A dlaczego nie teraz?- zapytała całując go jeszcze raz. – Jestem bardzo, ale to bardzo ciekawa…
- Nie kuś mnie kochana…-zamruczał jak kot.
- A dlaczego nie?- zrobiła minę niewiniątka.
- Bo jeszcze mnie na coś namówisz.- poruszył brwiami.
Nagle ktoś stojący za Kubą gwałtownie odciągnął go od niej.
- Misiaczki jedziemy na imprezę!- wykrzyknął Łukasz Piszczek.

Przyjęcie weselne odbyło się w małej wiosce, położonej w malowniczej dolinie wprost nad brzegiem jeziora.
Goście bawili się przednio. Najbardziej towarzyscy byli reprezentanci, którym dosłownie nie zamykały się japy.
- Miała babka Syna jedynaka!- śpiewał upojony alkoholem Damien Perquis.
Ludo Obraniak spojrzał na niego krzywym okiem.
- Bosze Damien to matka miała syna nie babka..
- To chyba jest logiczne co nie?- oburzył się jego kolega.
- No ale w piosnce! To matka miała syna a nie babka!
- Chłopaki nie kłóćcie się!- Przemek Tytoń usiłował rozładować napięcie pomiędzy Francuzami.
- Napijmy się!- zaproponował Piszczek, poparty przez resztę kadry.
- Powiem więcej!- dodał rozochocony alkoholem Lewy.- Zaśpiewajmy sto lat!
Goście weselni wstali.
- Sto lat, sto lat niech żyją żyją nam…- grzmiały męskie i damskie głosy.
- Wasyl nie bądź cyckiem, Wasyl nie bądź cyckiem pocałujże ją z języczkiem!- wychrypiał Wojtek Szczęsny.
Wasyl spuchł z dumy przechylił Ankę i teatralnie ucałował jej usta. Goście głośno wyrazili aplauz.
- Nas uczyli w szkole, że całuje się na stole.- dorzucił Kuba…
Wasyl posadził zarumienioną Ankę za stole, całując nie mniej namiętnie niż wcześniej.                       
- Naaaaaaaaaaaaas uczyli w budzie, ze całuje się po udzie!- rozdarł się Gienek Polanski.
- O nie kochani!- Anka złapała Wasyla za rękę. – Tak się nie bawimy.
Kuba łyknął niespostrzeżenie kielonek uprzejmie nalany przez Sebka Boenisha. Psiknął sobie w usta odświeżaczem po czym ruszył na poszukiwania Niny.
Znalazł ją na tarasie dworku, okrył jej ramiona swoją marynarką.
Dziewczyna przytuliła się do niego, wdychając zapach piżma i cytrusów.
- Skarbie… czy wybierzesz się ze mną w pewne miejsce?- szepnął jej do ucha. Od ciepła jego oddechu cała zadrżała.
- To zależy co będę z tego miała?- odwróciła się patrząc prosto w jego jasne oczy. Odbijała się w nich cała miłość jaką ją darzył.
- Mnie…- uśmiechnął się.
- No to chyba czuję się namówiona.
Śmiejąc się zbiegli po schodach wprost na zalany księżycem ogród. Kolorowe liście zaścielające trawnik odbijały się w  promieniach księżycowych. Tym samym blaskiem lśniła również tafla jeziora.
Jakub poprowadził Ninę do altanki, która została rozświetlona światłem świec. Na kamiennym stole w środku leżały porozsypywane płatki róż, oraz dwa kieliszki do szampana.
Błaszczykowski wziął je do rąk, podając jeden Ninie.
- Woda gazowana.- uśmiechnął się.
- Czuję. A napiłabym się szampana, tylko twoja progenitura nie pozwala mi na to.- pogłaskała się po brzuchu.
- Już niedługo powiesz jej o tym.- położył swoją ciepłą dłoń na jej ręce.
- Pięknie tutaj.- Nina rozglądnęła się po pomieszczeniu. – Sam to przygotowałeś?
- Miałem niewielką pomoc pewnego leśnego skrzata.
- Mhm…podziękuj mu. – odpowiedziała cicho.
Kuba odsunął się na chwilę, szukając czegoś w wewnętrznej kieszeni smokingu. Po chwili trzymał w dłoni malutkie pudełeczko. Gdy je otworzył, oczom Niny ukazał się platynowy pierścionek z szafirem otoczonym malutkimi diamentami. Wszystko było kunsztownie dopracowane przez mistrza jubilerskiego.
Błaszczykowski padł przed kobietą swego życia na kolana.
- Nina czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? Kocham cię i nie wyobrażam sobie bez ciebie życia. – ucałował jej dłoń.
Oczy Serafińskiej zapełniły się łzami. Pogłaskała jego jasną czuprynę, po czym pewnym głosem odpowiedziała na zadane przez niego pytanie.
- Tak. Wyjdę za ciebie!- rzekła z mocą.
Kuba wstał z kolan przytulając ją mocno do siebie. Pocałowali się namiętnie czując, że świat stoi przed nimi otworem.

Weselisko trwało do wczesnych godzin porannych.
Następnego dnia Wasyl i Anka pojechali na miesiąc miodowy.
Podróż poślubną sprezentował im Kuba z Niną oraz Robert i Laura.
Państwo młodzi mieli spędzić dwa tygodnie w Hajfie a główną atrakcją były ciastka karmelowe jedzone na Górze Karmel.

Sylwester 2014/2015
   Podczas zabawy Sylwestrowej, którą organizował prezes PZPN Adam Serafiński, jego latorośl zaczęła rodzić swoje pierwsze dziecko. Ojciec dziecka, niejaki Kuba Błaszczykowski podtrzymywany przez Łukasza Piszczka i Marcina Wasilewskiego zdołał wsiąść z rodzącą narzeczoną do samochodu przyszłego teścia.
W szpitalu spróbował się jakoś opanować, ale jego nerwy były w strzępach.
- Będzie dobrze stary.- Piszczu klepnął przyjaciela w plecy. – Właź na salę i szykuj się do przywitania potomka.
Błaszczykowski biały jak papier wszedł na porodówkę. Zaraz został przyodziany w fartuch ochronny a położna nasadziła mu na głowę czepek.
- Pan stanie przy głowie narzeczonej.- krępa pielęgniarka uśmiechnęła się do niego pocieszająco.
Nina zaczęła przeć mocniej. Ścisnęła rękę Kuby krzycząc przy tym wniebogłosy.
- Kur… - wyrzuciła z siebie inwektyw.
- No dalej kochana, dalej!- położna prowadziła poród niczym dyrygent orkiestrę.
Kuba spojrzał na spoconą twarz Niny, wysiłek jaki musiała wkładać w to, żeby ich dziecko przyszło na świat. Nagle świat zawirował mu przed oczami. Nawet nie spostrzegł jak runął zemdlony na posadzkę.

  Drzwi na porodówkę otworzyły się. Zgromadzeni na korytarzu Adam z Karoliną, babcia Felicja, Robert z Laurą, Łukasz Piszczek z małżonką oraz Anka z Wasylem spojrzeli na bladego Błaszczykowskiego.
- Już?- zapytali unisono.
Pielęgniarka przytrzymująca kapitana reprezentacji zaśmiała się w głos.
- A gdzie tam już. Zemdlał biedak. Proszę go tutaj popilnować.- powiedziawszy to zniknęła za drzwiami.
Kuba usiadł na krześle. Anka podała mu Kubek wody.
Po pięciu minutach drzwi otworzyły się ponownie.
- Panie Błaszczykowski ma pan syna!
- Syna?- zapytał wstrząśnięty.- Ale jak, gdzie?
- Proszę za mną.- położna poprowadziła go z powrotem na salę porodową.
Po chwili trzymał na rękach małe zawiniątko z którego patrzyła na niego para ślepków. Mała piąstka wymachiwała w powietrzu ze złości.
Kuba poczuł jak w jego oczach zbierają się łzy. Spojrzał na synka uśmiechając się do niego.
Syn! Miał syna!- wzruszony podszedł do łóżka na którym leżała Nina. Była wykończona, ale na jej wymizerowanej twarzy widniało bezgraniczne szczęście.
- Podoba ci się mój prezent noworoczny?- zapytała spoglądając na narzeczonego tulącego do siebie synka.
- Jesteś wielka. To cud!- wychrypiał szczęśliwy.
- Stworzyliśmy go razem kapitanie.- pocałowała jasne włosy Kuby. Dotknęła delikatnej rączki chłopca. – Jak go nazwiemy?
- Adam. Adam Marcin Błaszczykowski. – odpowiedział z mocą.
- Adaś… podoba mi się. – Dziadek chyba też będzie zadowolony.
- Niemniej niż ja. Dziękuję ci kochanie.- pocałował ją delikatnie w usta.
Mały Adam Marcin Błaszczykowski został ochrzczony tego samego dnia w którym jego rodzice powiedzieli sobie sakramentalne tak. Miało to miejsce w pierwszy weekend majowy  w truskolaskim kościółku.
Starsza siostra Adasia nie odstępowała go na krok. Cieszyła się, że tatuś znalazł sobie odpowiednią mamusię, która urodziła jej pięknego braciszka.
Kuba zabrał Ninę na spacer w to samo miejsce w którym pocałowali się pierwszy raz.
- Jak się pani czuje jako żona kapitana Błaszczykowskiego?- zapytał pomiędzy pocałunkami.
- Jakbym wygrała milion dolarów.- odpowiedziała mu uszczęśliwiona.

                                          
Paryż finał Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej 2016 rok.

   Stała się rzecz nieoczekiwana. Reprezentacja Biało- Czerwonych po zaciętym boju wygrała z broniącymi tytułu Hiszpanami 2:1. Na trybunach wybuchła euforia. Cała Polska zawrzała, samochody zatrzymywały się na środku ulicy a kierowcy sciskali się jak bracia.
Kapitan polskich orłów Jakub Błaszczykowski z dumą uniósł w górę trofeum. Kibice skandowali. W niebo wystrzeliło srebrno –złote konfetti a z głośników słychać było We are the champions w nieśmiertelnym wykonaniu Mercury’ego.
Piłkarze tańczyli na murawie, co niektórzy ściskali się płacząc z przejęcia.
Po ceremonii na boisko weszły rodziny i dzieci zwycięzców.
Wasyl tulił ciężarną Ankę a Robert całował świeżo poślubioną przez siebie Laurę. Podobnie czyniły inne piłkarskie pary.
Kuba szukał wzrokiem Niny i dzieci.
W końcu wbiegł do szatni, mając nadzieję że żona jest w środku.
Mały półtoraroczny chłopczyk ubrany w biało czerwoną koszulkę i takie same spodenki płaczem oznajmiał swoje niezadowolenie faktem, że rozsznurował mu się bucik a taty nie ma w pobliżu.
Gdy zobaczył ojca rozpłakał się jeszcze bardziej.
Jego sześcioletnia siostra ścisnęła mocniej rękę przybranej matki.
Kuba podszedł do synka sznurując mu buciki.
Chłopczyk wsadził paluszek do buzi spoglądając na ojca oczami wielkimi jak spodki.
- Tata nie ić!- wyseplenił po dziecięcemu. 
-Bez ciebie nie idę…synku-Błaszczykowski uśmiechnął się do półtorarocznego  blondynka z bursztynowymi oczkami, biorąc go w ojcowskie ramiona. Z miłością spojrzał na żonę trzymająca za rękę sześcioletnią Olę. – I bez was też moje królowe.
Cała czwórka wyszła na stadion celebrując największy sukces Biało- Czerwonych.
 


                                                      *Koniec*

3 komentarze:

  1. Bardzo podobało mi się to opowiadanie i cieszę się, że wszystko szczęśliwie się zakończyło. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne opowiadanie! <3
    Uwielbiam Boruca, a tutaj był właśnie tym złym :D
    Jeszcze raz powtórzę. Piękne! Zazdroszczę talentu :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na pierwszy rozdział na http://zawsze-jest-czas-na-zmiany.blogspot.com/ Pozdrawiam A. : )

    OdpowiedzUsuń