czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 23

Narodowy pękał w szwach, gdy punk osiemnasta, angielski sędzia rozpoczął spotkanie towarzyskie Polska- Czechy. Biało- Czerwoni  na murawę wybiegli pewni siebie i wygranej, która była dla nich kwestią honoru.
Pierwsze dwadzieścia minut spotkania, bliżej piłki byli gospodarze skutecznie broniąc się przed Czechami. Kryzys nastąpił w trzydziestej ósmej minucie, gdy Petr Jiráček nie zatrzymany przez obronę strzelił lewą nogą gola wprost nad głową Wojtka Szczęsnego. Czescy kibice,zajmujący jeden z sektorów wypruli w górę, nasi zaryczeli z zawodu. Janek Mroczyński ze złości kopnął bidon z napojem energetycznym krzycząc w stronę piłkarzy siarczyste inwektywy.
- Kurwa mać, Błaszczykowski nie myśl o niebieskich migdałach!- ryknął w stronę kapitana Robert Lewandowski.
- Zamknij mordę!- odkrzyknął mu Kuba…
Słowną potyczkę przerwała im kolejna próba Jiracka dobicia drugiego gola, którą uniemożliwił Wojtek Szczęsny.
Po czterdziestu pięciu minutach i dwóch doliczonych zakończyła się pierwsza połowa.
- Chłopie dlaczego nie szedłeś na bramkę?! – Mroczyński wydarł się na Eugena,który w dwudziestej minucie potknął się o własną nogę.
- Noga mnie napierdalać!- odpowiedział Polanski purpurowiejąc na twarzy.
- Janek uspokój się,chłopaki poprawią się w  drugiej połowie.- drugi trener Tosiek Pierniczek, próbował łagodzić sytuację.
Polacy drugą połowę zaczęli ofensywnie, przy czynnym dopingu kibiców.
W sześćdziesiątej minucie, Rosicky próbował symulować kontuzję, spowodowaną według niego, kopnięciem Dariusza Dudki w jego łydkę.Aktorsko zwijał się po murawie, czym wpienił Marcina Wasilewskiego, który nie wytrzymał nerwowo pochylając się nad nim i stawiając do pionu. Sędzia wyciągnął żółtą kartkę.
- Proszę państwa jest coraz bardziej nerwowo, nasi nie tańczą z piłką, oni się turlają!- wykrzyknął Dariusz Szpakowski.
Komentator radiowy Tomasz Zimoch prześcignął go w poezji mikrofonu.
-Czy będą płakali? Czy żółta niczym rzepak na wiosnę kartka Marcina Wasilewskiego zamieni się w czerwień dojrzałego jabłka?! Proszę państwa co tutaj się dzieje! Pomóżmy im! Pomóżmy naszym orłom pofrunąć w górę ku słońcu wygranej!
Anka prawie wyskoczyła z siedzenia.
- Bałwany! Bezmózgi!- krzyczała na sędziów.- Mój kochany trzymaj się!
Nina zaciskała dłonie aż palce całkowicie jej zbielały.
- Osiemdziesiąta ósma minuta proszę państwa, musimy zremisować. Jest jeszcze nadzieja ona ulatuje ostatnia.- Dariusz Szpakowski produkował się w mikrofon.
- Ruszać się!- darł się Janek Mroczyński.
Kuba Błaszczykowski zmobilizował się, przeczuł akcję, miał do wyboru podanie do wysuniętego minimalnie do tyłu Łukasza Piszczka i przepuszczenie piłki w przód do świetnie ustawionego Roberta Lewandowskiego.Nie namyślając się zbyt długo, podał piłkę do Lewego, który wypruł do przodu umieszczając piłkę w siatce Petra Cecha.
- GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL!- zaryczał Tomasz Zimoch!
- Robert Lewandowski!- krzyczeli komentatorzy telewizyjni. Prezydent oglądający mecz, wyściskał Prezesa Serafińskiego.
Gol Lewego w asyście Kuby, poderwał  publiczność, dzięki czemu mecz nie zakończył się porażką, ale w pełni zasłużonym remisem.
Błaszczykowski jednak był w podłym nastroju, zobaczył Ninę ściskającą Lewego. Wparował do szatni naburmuszony, nie czekając na kolegów.
Lewy obdarowany koleżeńskim uściskiem przez Ninę i bardziej wylewnym buziakiem przez Ankę wszedł do szatni zadowolony. Koledzy poklepywali go po plecach, tylko jeden kapitan stał samotnie przy szafce. Lewy próbował zagaić do przyjaciela.
- Stary dzięki tobie ten gol.- wyciągnął rękę.- Kuba nie podał mu swojej.
- Odwal się!- warknął zamykając z impetem szafkę.
- O co ci chodzi?- syknął Robert.- Nie zachowuj się jak primadonna!
- Spieprzaj pókim dobry! Don Juanie od siedmiu boleści!
- Odszczekaj to!- odpowiedział Lewy
- Ani mi się śni!- Kuba ze złości wymierzył Lewemu cios w brodę. Miejsce w jednym momencie zasiniało. Robert niewiele się namyślając oddał Błaszczykowskiemu w łuk brwiowy.
Trysnęła krew.
Bójkę próbował przerwać Sebastian Boenisch, jednak w ferworze walki dostał w brzuch przewracając się na płytki.
Do akcji wkroczył zirytowany Wasyl w asyście Damiena Perquisa. Marcin bez koszulki z lśniącym, porośniętym czarnym zarostem torsem i wyróżniającymi się tatuażami, wyglądał jak współczesny bóg wojny. Z impetem wkroczył pomiędzy bijących się odpychając atakującego Kubę. Perquis z Tytoniem odciągnęli Lewego.
- Powaliło cię?!- potrząsnął Kubą. – O co ci chodzi?!
- O Ninę a nie o co!- krzyknął Lewy- Ten idiota jest jak pies ogrodnika. Sam jej nie chce, bo pielęgnuje swój ból a każdego kto by się do niej zbliżył traktuje jak wroga.
- To prawda?- zapytał Wasyl mierząc Błaszczykowskiego srogim spojrzeniem.
- Gówno wam do tego!- odpowiedział butnie Kuba.
- Stul się Błaszczykowski.- Wasyl wyciągnął kapitana z szatni, zamykając się z nim w przyległym doń pomieszczeniu. Stali tak twarzą w twarz w ciasnym pomieszczeniu, które sądząc po asortymencie, było służbówką sprzątaczy.
- Teraz sobie porozmawiamy misiu.- starszy z piłkarzy usadził młodszego na wąskiej ławce pod ścianą.- Czujesz coś do mojej kuzynki?-zapytał
- Nie mam zamiaru z tobą o tym rozmawiać.- Kuba nadal był nastroszony.
- Zadałem ci grzeczne pytanie i proszę o grzeczną odpowiedź.
- Twoja kuzynka nic dla mnie nie znaczy.- skłamał Błaszczykowski.
- A ja myślę, że jesteś kompletnym idiotą. Nina przez ostatnie dziewięć miesięcy miała moralniaka, że zgodziła się wyciągać cię z Truskolasów. Każdy inny dałby sobie gratulować, bo ruszyłeś w końcu dupsko do pracy, ale nie ona! Przy każdej okazji wypytywała Roberta o ciebie i twoją córkę. Tylko ty jesteś ślepy jak kret! Ona jest w tobie zadurzona młocie! Zrobiła źle, ale czy nie uważasz że już zapłaciła wystarczającą karę?!
Kubie zrobiło się głupio, próbował jeszcze się stawiać.
- Ona chodzi z Lewym.
- Nie pierdol!- zirytował się Marcin.- Lewego spuściła na bambus jak tylko poczuła coś do ciebie.
Dam ci koleżeńską radę, masz ruszyć zad i lecieć do niej,bo jak ją znam to pojechała do domu się zamartwiać. A jak dowiem się, że jeszcze bardziej przez ciebie płacze to ci wpierdolę! Jasne?
Kuba nie odezwał się ani słowem. Czuł się sparaliżowany własną ślepą zazdrością i urażoną dumą. Wparował do szatni, przebierając się w ekspresowym tempie. Wybiegł przed parking na stadionie, szukając taksówki. Gdy żadnej nie znalazł podbiegł do grupki kibiców ładującej się do busa.
- Mogliby państwo mnie podrzucić do centrum?- zapytał
- Ależ oczywiście panie Jakubie.- odpowiedziała starsza pani z pomalowanymi na policzkach flagami.
- Dziękuję.
- Dokąd pan się udaje?- zapytał kierowca.
Na Mokotów, ale proszę mnie wysadzić gdzieś w centrum,złapię taksówkę.
- Wykluczone zawieziemy pana! Zdzisek ruszaj!-odpowiedziała druga z kobiet.
- Pan do narzeczonej?- zapytała pierwsza pani.
-Yyyyy tak.- zarumienił się.
- To niech pan leci ją przepraszać, widzę to po determinacji.
Zdzisław niczym zawodowy rajdowiec zawiózł kapitana pod blok Niny, nie chcąc nic w zamian. Ekipa kibiców pomachała mu radośnie, po czym odjechała z piskiem opon.
Kuba zadzwonił domofonem pod inny numer.
- Halo?- odezwał się zaspany lokator.
- Ulotki! – wymyślił na poczekaniu Jakub.
Tzzzzz – drzwi otworzyły się z charakterystycznym dźwiękiem. Kuba dostał od Wasyla adres i instrukcję jak dojść.  Na schodach spotkał młodą dziewczynę, ignorując jej zachwyt wbiegł na najwyższe piętro. Przed drzwiami Niny, poprawił koszulę i zapukał. Odpowiedziała mu cisza. Spróbował jeszcze raz. Znowu cisza. Zrezygnowany miał się poddać, gdy drzwi otworzyły się a w progu stała Nina. Miała na sobie koszulkę z numerem 16.
Jego numerem.
- Kuba?- zapytała zszokowana. Stał przed nią i patrzył intensywnie, tak jakby błękitem swoich tęczówek chciał ją zahipnotyzować.- Coś się stało?- zapytała
- Mogę wejść?- zapytał cicho.
- Proszę.- odsunęła się z przejścia,wpuszczając Błaszczykowskiego do pogrążonego w ciemnościach przedpokoju.Zapaliła światło, Kuba zamknął za sobą drzwi.
- Nina…
- Kuba ja...- zaczęli unisono.
Błaszczykowski gestem pokazał jej żeby to ona zaczęła.
-…ja muszę cię przeprosić. Za to, że nie powiedziałam ci prawdy, gdy…- odetchnęła-…Gdy zaczęło się coś między nami dziać.
Kuba spojrzał w jej smutne i szczere oczy.Tak piękne, nawet wtedy gdy zaczęły w nich iskrzyć diamenty łez.
Nie namyślając się zbyt długo, zrobił krok wprzód. I pochylił się nad nią zamykając jej usta pocałunkiem. Przyciągnął ją do siebie, tuląc jakby odzyskał ją po latach. Po chwili oderwali się od siebie
- To ja cię przepraszam…- tchnął w jej usta.– Zachowywałem się jak ślepy idiota. Wybaczysz mi?- zapytał patrząc jej głęboko w oczy.
Nina nie odpowiedziała. Dwie lśniące łzy stoczyły się po jej policzkach. Nie myśląc wiele Kuba jął z całowywać wilgoć z jej policzków.

Rozpoczęli miłosną wędrówkę ku sypialni,fragmentami odzieży znacząc swą drogę ku rozkoszy. Drzwi do pokoju były półprzymknięte. Kuba, z Niną na rękach, otworzył je kopniakiem i poniósł ukochaną do łóżka.
W ferworze namiętności, nadzy padli na nie obdarzając się coraz śmielszymi pieszczotami.
- Jesteś pewna?- Kuba zbliżył usta do jej ucha, dotykając go gorącym językiem. Ciało dziewczyny przeszła fala przyjemności.
Spojrzała mu w oczy i potwierdziła głową.Kuba nie potrzebował słów.
Prężąc się w ogarniającej ją rozkoszy Nina zanurzyła palce w gęstych, jasnych włosach porastających pierś Kuby. Powoli dążyli do momentu, z którego nie było już odwrotu. Spletli się w jedność, pnąc się na ku wyżynom rozkoszy.
Kuba scałował łzy Niny, tuląc ją do piersi.Dziewczyna w jego ramionach czuła się bezpieczna i kochana.
- Kocham cię!- Kuba pocałował ją delikatnie.
- Ja ciebie też!- odpowiedziała mu cichutko.  
Przytulił ją jeszcze mocniej szepcząc do ucha miłosne zaklęcia. Zasnęli ciasno objęci, pieczętując tym swoją zgodę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz