Rober nie poleciał z resztą kadrowiczów
do Polski. Cudem załatwił sobie miejsce w samolocie z Rio do Paryża, skąd miał
przesiadkę do Dortmundu. Po kilkunastu
godzinach w podróży, zmianie strefy czasowej i zupełnym braku snu wyglądał jak
cień człowieka. Motywowała go jednak perspektywa spotkania z Laurą. Zakochał
się jak wariat. Ogólnie cała zaistniała sytuacja i przebieg ostatnich wydarzeń
były niczym z taniej powieści romantycznej. Najpierw wydawało mu się, że czuje
coś do Niny. Ona jednak od początku była zakochana w jego najlepszym przyjacielu.
Potem spotkanie w szatni Narodowego Laury. Ogarniające go szaleństwo i Bartman
psujący ich realcję swoimi końskimi zalotami. Na dodatek ośli upór i durne
wzbranianie się przed wyznaniem dziewczynie uczuć zaprowadziło go do
kompromitacją na szeroką skalę. Jestem debilem- podsumował się Lewandowski.
Stał przed drzwiami siatkarki z dusza na ramieniu i gulą w gardle. Dłoń ściśnięta w pięść zawisła w powietrzu. Przymknął oczy, przełknął ślinę i zebrał się w końcu na odwagę.Zapukał. Zza drzwi słychać było ciche kroki i dźwięk odsuwanej zasuwy i w końcu oczekiwany moment w którym ujrzał Laurę.
-Robert…- szepnęła ni to stwierdzając ni pytając.Długo skrywane emocje zagęściły powietrze tak, że można je było kroić nożem.
- To ja. – odpowiedział równie inteligentnie.
Zapadło milczenie. Stali tak taksując się wygłodniałym wzrokiem. Laura nie wytrzymała i szarpnęła za poły jego sportowej marynarki, przyciągając go do siebie. Lewy zrobił krok w przód. Gdy wraz z nią znalazł się we wnętrzu mieszkania, kopniakiem zamknął drzwi frontowe. Spragnionymi ustami przywarł do jej warg spijając z nich cała słodycz pocałunku. Całując się wylądowali na ciasnej kanapie w mikroskopijnym salonie. Lewandowski przejmując inicjatywę zaczął zdzierać odzienie z dziewczyny i siebie. Niestety obie te czynności wykonywane niemal równocześnie doprowadziły do tego, że kryształ na stoliku i stojąca nieopodal lampka, zostały zrzucone na podłogę. Zaabsorbowani sobą kochankowie, wcale tego nie zauważając nadal kontynuowali pieszczoty, doprowadzając się nawzajem do szaleństwa, z którego nie było już odwrotu.
Lewy leżał na kanapie dysząc niczym gladiator po walce o życie. Laura wsparła się na jego torsie uśmiechając się i rumieniąc jednocześnie.
- Boże co to było? – zapytała zaczepnie.
Pokój wyglądał jak po przejściu kataklizmu. Na dywanie leżały porozrzucane części garderoby. Majtki Roberta dyndały na telewizorze a stanik Laury malowniczo współgrał z fikusem. Kryształowy wazon babci leżał strzaskany na podłodze a obok niego lampka z pękniętym klosze i wystającą resztką żarówki.
Stał przed drzwiami siatkarki z dusza na ramieniu i gulą w gardle. Dłoń ściśnięta w pięść zawisła w powietrzu. Przymknął oczy, przełknął ślinę i zebrał się w końcu na odwagę.Zapukał. Zza drzwi słychać było ciche kroki i dźwięk odsuwanej zasuwy i w końcu oczekiwany moment w którym ujrzał Laurę.
-Robert…- szepnęła ni to stwierdzając ni pytając.Długo skrywane emocje zagęściły powietrze tak, że można je było kroić nożem.
- To ja. – odpowiedział równie inteligentnie.
Zapadło milczenie. Stali tak taksując się wygłodniałym wzrokiem. Laura nie wytrzymała i szarpnęła za poły jego sportowej marynarki, przyciągając go do siebie. Lewy zrobił krok w przód. Gdy wraz z nią znalazł się we wnętrzu mieszkania, kopniakiem zamknął drzwi frontowe. Spragnionymi ustami przywarł do jej warg spijając z nich cała słodycz pocałunku. Całując się wylądowali na ciasnej kanapie w mikroskopijnym salonie. Lewandowski przejmując inicjatywę zaczął zdzierać odzienie z dziewczyny i siebie. Niestety obie te czynności wykonywane niemal równocześnie doprowadziły do tego, że kryształ na stoliku i stojąca nieopodal lampka, zostały zrzucone na podłogę. Zaabsorbowani sobą kochankowie, wcale tego nie zauważając nadal kontynuowali pieszczoty, doprowadzając się nawzajem do szaleństwa, z którego nie było już odwrotu.
Lewy leżał na kanapie dysząc niczym gladiator po walce o życie. Laura wsparła się na jego torsie uśmiechając się i rumieniąc jednocześnie.
- Boże co to było? – zapytała zaczepnie.
Pokój wyglądał jak po przejściu kataklizmu. Na dywanie leżały porozrzucane części garderoby. Majtki Roberta dyndały na telewizorze a stanik Laury malowniczo współgrał z fikusem. Kryształowy wazon babci leżał strzaskany na podłodze a obok niego lampka z pękniętym klosze i wystającą resztką żarówki.
- Niebo skarbie.- pocałował ją w czoło.
- Głupek!- poczochrała jego ciemne
włosy. – A wracając do zaistniałej sytuacji, to nieźle zaszaleliśmy.
- Z tobą mogę tak szaleć codziennie.
- Byle w granicach zdroworozsądkowych. –
dziewczyna przytulił się do niego.
Pogłaskał ją delikatnie dmuchając we włoski na karku.
- Wiesz co?
- Hmm?
- Kocham cię!
- Ja ciebie też Lewandowski!
Pogłaskał ją delikatnie dmuchając we włoski na karku.
- Wiesz co?
- Hmm?
- Kocham cię!
- Ja ciebie też Lewandowski!
- Co z tym zrobimy?
- Teraz…- ziewnęła przeciągle. – Prześpijmy się z tym a jutro jak wstaniemy to przeanalizujemy to dogłębnie. Zgadzasz się?
- Z rozkoszą!- przytulił ją mocniej do siebie.
Po chwili oboje zmorzył sen.
- Teraz…- ziewnęła przeciągle. – Prześpijmy się z tym a jutro jak wstaniemy to przeanalizujemy to dogłębnie. Zgadzasz się?
- Z rozkoszą!- przytulił ją mocniej do siebie.
Po chwili oboje zmorzył sen.
Z łazienki wyłonił się bury kocur,
spoglądając na dwie ciasno objęte postaci spoczywające na kanapie. Gdyby mógł
przemówić na pewno wyraziłby głębokie oburzenie faktem, iż jego pani sypia z
obcym facetem w dodatku nie posiadającym stosownego futra. Postanowił załatwić
to po kociemu. Usiadł ma leżących na podłodze jeansach Lewandowskiego z błogim
zadowoleniem oddając na nie mocz. Po wszystkim miauknął przeciągle człapiąc
nieśpiesznie do sypialni. Dumny kot
Radosław rozwalając się na poduszce oddał się codziennemu rytuałowi higieny
osobistej. Po jakimś czasie zasnął pomrukując z zadowoleniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz