czwartek, 8 listopada 2012
Prolog
„Wciąż tylko ciemność, wciąż tylko cisza…
Że będę jej szukał do końca mych dni…”
Jakub obudził w sali pooperacyjnej w Funchal, głównym mieście Madery. Pokój wypełniał zapach medykamentów a sterylne sprzęty lśniły srebrzyście. Koło jego łożka nie było nikogo, czuł tylko nieopisany ból, który uniemożliwiał mu poruszanie nogami. Spierzchniętymi ustami, chciał odezwać się do postaci śpiącej na fotelu w rogu, sali, ale nie mógł wydobyć głosu. Pogrążał się w rozpaczy, która wciągała go na dno, coraz głębiej i głębiej. Nie pamiętał wypadku, ostatnią rzeczą, jaką zapamiętał było wysrebrzone ksiażycem, jasne ciało żony, złączone z ciałem latynosa.
- Pieprzę Polskę, albo jedziemy na wakacje, albo ja sama wracam do Dortmundu!- powiedziawszy to trzasnęła drzwiami. Mała Oliwka popatrzyła na ojca błękitnymi ślepkami, takimi samymi jak u mamy, ale bez złości i irytacji.
- Kuba o co znowu poszło?- zapytała. Wnuk odpowiedział nie odwracając się do ukochanej babci.
- Kochasiu, twoją żonę głowa boli codziennie odkąd wróciłeś z Warszawy. Martwię się o was, myślę że powinniście porozmawiać. Wiesz, że takie napięcia nie służą małżeństwu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz