"Bo nic nie trwa wiecznie
I oboje wiemy, że serca mogą się zmienić
Ciężko jest utrzymać świecę
W zimnym listopadowym deszczu."
Świt wdarł się brutalnie do pokoju w
którym po batalii nad butelką whisky chrapał Kuba Błaszczykowski. Babcia Felicja zastała go w stanie
kompletnego upojenia, pośrodku podartych fotografii. Mała Ola została na noc u
koleżanki z końca ulicy, co było idealnym rozwiązaniem w obecnej sytuacji.
Seniorka rodu, jako kobieta czynu, nie miała czasu na załamywanie rąk i rwanie
włosów z głowy. Pośpiesznie zadzwoniła po Roberta, który zjawił się po kilku
minutach. Z niejakim wysiłkiem wtargał pijaniusieńkiego Kubę na kanapę. Babcia
podziękowała mu serdecznie i poprosiła o skontaktowanie się z Niną.
Dziewczyna nie odbierała, odebrał Wasyl, który nie przebierając w słowach wyzwał Błaszczykowskiego od najgorszych.
Dziewczyna nie odbierała, odebrał Wasyl, który nie przebierając w słowach wyzwał Błaszczykowskiego od najgorszych.
Kuba potargany jak nieboskie stworzenie
zsunął się z kanapy, bolało go dosłownie wszystko. Od małego palca u nogi aż po
cebulki włosów na głowie. Słońce bezlitośnie świeciło mu w twarz wywołując tym
pieczenie i tak już opuchniętych oczu. Gdy Błaszczykowski stanął chwiejnie na
nogach, zaraz musiał się podtrzymać o stolik do kawy. Mózg odmawiał mu
posłuszeństwa a gardło miał wyschnięte na wiór na dodatek czuł mdłości. Nie
pamiętał zupełnie jak do tego doszło?
Opamiętanie przyszło, gdy zobaczył podarte zdjęcia Niny i jego a w progu stała babcia mierząc go złowrogim spojrzeniem.
Opamiętanie przyszło, gdy zobaczył podarte zdjęcia Niny i jego a w progu stała babcia mierząc go złowrogim spojrzeniem.
- Masz mi coś do powiedzenia młody
człowieku?- zapytała ostro, machając przy tym ścierką kuchenną.
- Babciu zlituj się, boli mnie głowa.-
jęknął boleściwie. Felicja nie reagowała na utyskiwania wnuka. Całą noc
martwiła się o Ninę, której telefon milczał jak zaklęty. Dopiero Robert
zlokalizował Marcina Wasilewskiego, który zapewnił że jego kuzynka jest zdrowa
i bezpieczna.
- Nie trzeba było tyle chlać.-
odpowiedziała zimno. – Czekam na wyjaśnienia.
- A co tutaj wyjaśniać?- Jakub był
opryskliwy w jego udręczonym spojrzeniu lśniła czysta furia. Wróciła sytuacja z
przed dwóch lat. Znów zaczął budować mur wokół swojej osoby.
- Już ci przypomnę wnusiu kochany. Po
pierwsze, co tutaj się wydarzyło? Po drugie gdzie jest Nina? I po trzecie,
powiedz mi czy ja naprawdę byłam tak złą opiekunką i wychowałam kompletnego
barana i idiotę?!
- Nie mam ochoty o tym rozmawiać. Nina
mnie zostawiła.
- Ja też bym cię chętnie zostawiła. –
Felicja powoli traciła cierpliwość. – I dopóki się nie opamiętasz, zabieram Olę
do Polski. Nie chcę żeby dziecko patrzyło na upadek swojego ojca. Pomyśl czasem
o innych a nie o własnym tyłku.- powiedziawszy to strzeliła go w głowę ścierką,
trzasnęła drzwiami i poszła na górę pakować ubrania. Godzinę później była już w
drodze na lotnisko.
Nina
krążyła po pokoju hotelowym jak otępiała. Całą
noc wymiotowała ze stresu, cienie pod oczami zdradzały brak snu a ciemne
włosy
związała byle jak gumką. Nie miała na nic siły, nawet myślenie sprawiało
jej trudności. Wiedziała, że musi być silna dla siebie i przede
wszystkim dziecka ale życie
zaczynało ją przerastać.
Wasyl wpadł do pokoju hotelowego niczym
tornado na środkowe stany Ameryki Północnej, zaraz za nim wbiegła mitygująca go
Anka.
Miał zamiar zrobić awanturę a
najlepiej roztrzaskać jakiś mebel. Gdy jednak zobaczył swoją ukochaną kuzynkę w
takim stanie, odezwały się w nim pokłady braterskiej czułości.
Rozwarł swe szerokie ramiona i zamknął w
nich Serafińską. Nina wybuchła płaczem.
- Spokojnie skarbie.-pogłaskał ją po
głowie.- Jestem tutaj z Anią i nie pozwolimy cię skrzywdzić. Jadłaś coś?
- Nie.- wytarła załzawione oczy.
Anka podniosła słuchawkę i w krótkich
poleceniach zamówiła śniadanie do pokoju.
- Musisz jeść.- odezwała się rzeczowo.-
Jesteś w ciąży.
- Z tym kretynem, niech ja go tylko
dorwę.-mruknął Wasyl.
- Zostaw go.- Nina odkleiła się od jego
opiekuńczych ramion, zostawiając mokrą plamę od łez na gorsie jego koszuli. –
Nie chcę robić żadnych awantur. Odeszłam od Kuby na własne życzenie.
- A nie moglibyście wyjaśnić sobie
wszystkiego bez takiej draki? Czuję się jak w brazylijskiej telenoweli.- Anka
była bezlitosna. Kochała Ninę jak siostrę, ale oboje z Kubą byli za bardzo
temperamentni.
- Nie mam już na to siły, chcę wyjechać
na jakiś czas do Polski. Odpocząć, potem będzie czas na przemyślenia.
- I słusznie.- zauważył Wasyl. – Musisz załatwić
sobie urlop a najlepiej zwolnienie lekarskie. Dortmund od początku ci nie
służył.
-Tygrys słusznie prawi.- Anka poklepała
chłopaka po plecach. – Zawiozę cię do lekarza a potem do pracy a misio tym
czasem zarezerwuje bilety.
Misio Wasilewski zgodził się potulnie jak
baranek, obmyślając w głowie jeszcze jedno zadanie do wykonania.
Dziewczyny pojechały do miasta, tymczasem
on skierował się na lotnisko. Bilety załatwił w niecałe pół godziny a kolejne
dwadzieścia minut zajął mu dojazd pod dom Błaszczykowskiego. Zaparkował
samochód na podjeździe. Dom był otwarty a właściciel siedział w salonie w
stanie skrajnej rozpaczy. Gdyby Kuba, nie potraktował tak Niny, to Wasylowi
drgnęłoby serce ze współczucia.
- Znalazłem cię.- odezwał się oblizując
wargi. Wyglądał jak dziki kot szykujący się do walki.- Mam do ciebie kilka
pytań.
Kuba zmierzył przyjaciela morderczym
spojrzeniem.
- Nie mamy sobie nic do powiedzenia. Będziesz robił za
obrońcę uciskanych kobiet?- zakpił a jego jasne oczy lśniły wrogością.
- Ja jednak myślę, że mamy Puchatku.-
zwrócił się do niego nazwą postaci z bajek.
- Odpierdol się Wasilewski.
- Nie odpierdolę się, dopóki nie dowiem
się o co robisz taką padakę? Czy już raz nie rozmawialiśmy na temat mojej
kuzynki? Powiedz mi Kubusiu, czy za każdym razem gdy jest dobrze musisz coś
rozpierdolić? Jakim ty jesteś człowiekiem?
- Złym a teraz zjeżdżaj!
Wasyl dopadł do kapitana reprezentacji i
podniósł go za koszulkę.
- Zła odpowiedź!- warknął rozwścieczony.-
Jesteś skończonym kutasem! Kapiszi? Nie zasługujesz na moją kuzynkę. Wszędzie
węszysz zdradę a to twoja eks kurewka miesza w waszym związku. Albo się z nią
uporasz, albo zrobie ci z dupy jesień średniowiecza. – upuścił Błaszczykowskiego
na podłogę jak wór kartofli i wyszedł.
Kuba leżał tak, zastanawiając się jakim
skurwysynem stał się w przeciągu tych kilku lat. Anita zakwaterowała się w tym samym hotelu co Nina. Jej plan
namieszania w związku Kuby i Niny wydawał się perfekcyjny. Musiała tylko sprawdzić, czy pokłócili się na
tyle, że będzie mogła interweniować. Nikt nie będzie odstawiał jej na boczny
tor, bo liczy się tylko ona!
Zaśmiała się popijając drinka w recepcji. Kątem oka zauważyła ciemną czuprynę Anki
i pochyloną postać Niny. Postanowiła się ukryć.
- Jeszcze przyjdzie czas na konfrontację.- upiła łyk martini. – Nie wejdziesz
mi w drogę, bo liczę się tylko ja! – dodała głośno swoją maksymę a umalowane na
karminowo usta, rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz