czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 38

"Bo nic nie trwa wiecznie
I oboje wiemy, że serca mogą się zmienić
Ciężko jest utrzymać świecę
W zimnym listopadowym deszczu."

    Świt wdarł się brutalnie do pokoju w którym po batalii nad butelką whisky chrapał Kuba Błaszczykowski.  Babcia Felicja zastała go w stanie kompletnego upojenia, pośrodku podartych fotografii. Mała Ola została na noc u koleżanki z końca ulicy, co było idealnym rozwiązaniem w obecnej sytuacji. Seniorka rodu, jako kobieta czynu, nie miała czasu na załamywanie rąk i rwanie włosów z głowy. Pośpiesznie zadzwoniła po Roberta, który zjawił się po kilku minutach. Z niejakim wysiłkiem wtargał pijaniusieńkiego Kubę na kanapę. Babcia podziękowała mu serdecznie i poprosiła o skontaktowanie się z Niną.
Dziewczyna nie odbierała, odebrał Wasyl, który nie przebierając w słowach wyzwał Błaszczykowskiego od najgorszych.
Kuba potargany jak nieboskie stworzenie zsunął się z kanapy, bolało go dosłownie wszystko. Od małego palca u nogi aż po cebulki włosów na głowie. Słońce bezlitośnie świeciło mu w twarz wywołując tym pieczenie i tak już opuchniętych oczu. Gdy Błaszczykowski stanął chwiejnie na nogach, zaraz musiał się podtrzymać o stolik do kawy. Mózg odmawiał mu posłuszeństwa a gardło miał wyschnięte na wiór na dodatek czuł mdłości. Nie pamiętał zupełnie jak do tego doszło?
Opamiętanie przyszło, gdy zobaczył podarte zdjęcia Niny i jego a w progu stała babcia mierząc go złowrogim spojrzeniem.
- Masz mi coś do powiedzenia młody człowieku?- zapytała ostro, machając przy tym ścierką kuchenną.
- Babciu zlituj się, boli mnie głowa.- jęknął boleściwie. Felicja nie reagowała na utyskiwania wnuka. Całą noc martwiła się o Ninę, której telefon milczał jak zaklęty. Dopiero Robert zlokalizował Marcina Wasilewskiego, który zapewnił że jego kuzynka jest zdrowa i bezpieczna.
- Nie trzeba było tyle chlać.- odpowiedziała zimno. – Czekam na wyjaśnienia.
- A co tutaj wyjaśniać?- Jakub był opryskliwy w jego udręczonym spojrzeniu lśniła czysta furia. Wróciła sytuacja z przed dwóch lat. Znów zaczął budować mur wokół swojej osoby.
- Już ci przypomnę wnusiu kochany. Po pierwsze, co tutaj się wydarzyło? Po drugie gdzie jest Nina? I po trzecie, powiedz mi czy ja naprawdę byłam tak złą opiekunką i wychowałam kompletnego barana i idiotę?!
- Nie mam ochoty o tym rozmawiać. Nina mnie zostawiła.
- Ja też bym cię chętnie zostawiła. – Felicja powoli traciła cierpliwość. – I dopóki się nie opamiętasz, zabieram Olę do Polski. Nie chcę żeby dziecko patrzyło na upadek swojego ojca. Pomyśl czasem o innych a nie o własnym tyłku.- powiedziawszy to strzeliła go w głowę ścierką, trzasnęła drzwiami i poszła na górę pakować ubrania. Godzinę później była już w drodze na lotnisko.
Nina krążyła po pokoju hotelowym jak otępiała. Całą noc wymiotowała ze stresu, cienie pod oczami zdradzały brak snu a ciemne włosy związała byle jak gumką. Nie miała na nic siły, nawet myślenie sprawiało jej trudności. Wiedziała, że musi być silna dla siebie i przede wszystkim dziecka ale życie zaczynało ją przerastać.
Wasyl wpadł do pokoju hotelowego niczym tornado na środkowe stany Ameryki Północnej, zaraz za nim wbiegła mitygująca go Anka.
Miał zamiar zrobić awanturę a najlepiej roztrzaskać jakiś mebel. Gdy jednak zobaczył swoją ukochaną kuzynkę w takim stanie, odezwały się w nim pokłady braterskiej czułości.
Rozwarł swe szerokie ramiona i zamknął w nich Serafińską. Nina wybuchła płaczem.
- Spokojnie skarbie.-pogłaskał ją po głowie.- Jestem tutaj z Anią i nie pozwolimy cię skrzywdzić. Jadłaś coś?
- Nie.- wytarła załzawione oczy.
Anka podniosła słuchawkę i w krótkich poleceniach zamówiła śniadanie do pokoju.
- Musisz jeść.- odezwała się rzeczowo.- Jesteś w ciąży.
- Z tym kretynem, niech ja go tylko dorwę.-mruknął Wasyl.
- Zostaw go.- Nina odkleiła się od jego opiekuńczych ramion, zostawiając mokrą plamę od łez na gorsie jego koszuli. – Nie chcę robić żadnych awantur. Odeszłam od Kuby na własne życzenie.
- A nie moglibyście wyjaśnić sobie wszystkiego bez takiej draki? Czuję się jak w brazylijskiej telenoweli.- Anka była bezlitosna. Kochała Ninę jak siostrę, ale oboje z Kubą byli za bardzo temperamentni.
- Nie mam już na to siły, chcę wyjechać na jakiś czas do Polski. Odpocząć, potem będzie czas na przemyślenia.
- I słusznie.- zauważył Wasyl. – Musisz załatwić sobie urlop a najlepiej zwolnienie lekarskie. Dortmund od początku ci nie służył.
-Tygrys słusznie prawi.- Anka poklepała chłopaka po plecach. – Zawiozę cię do lekarza a potem do pracy a misio tym czasem zarezerwuje bilety.
Misio Wasilewski zgodził się potulnie jak baranek, obmyślając w głowie jeszcze jedno zadanie do wykonania.
Dziewczyny pojechały do miasta, tymczasem on skierował się na lotnisko. Bilety załatwił w niecałe pół godziny a kolejne dwadzieścia minut zajął mu dojazd pod dom Błaszczykowskiego. Zaparkował samochód na podjeździe. Dom był otwarty a właściciel siedział w salonie w stanie skrajnej rozpaczy. Gdyby Kuba, nie potraktował tak Niny, to Wasylowi drgnęłoby serce ze współczucia.
- Znalazłem cię.- odezwał się oblizując wargi. Wyglądał jak dziki kot szykujący się do walki.- Mam do ciebie kilka pytań.
Kuba zmierzył przyjaciela morderczym spojrzeniem.
- Nie mamy  sobie nic do powiedzenia. Będziesz robił za obrońcę uciskanych kobiet?- zakpił a jego jasne oczy lśniły wrogością.
- Ja jednak myślę, że mamy Puchatku.- zwrócił się do niego nazwą postaci z bajek.
- Odpierdol się Wasilewski.
- Nie odpierdolę się, dopóki nie dowiem się o co robisz taką padakę? Czy już raz nie rozmawialiśmy na temat mojej kuzynki? Powiedz mi Kubusiu, czy za każdym razem gdy jest dobrze musisz coś rozpierdolić? Jakim ty jesteś człowiekiem?
- Złym a teraz zjeżdżaj!
Wasyl dopadł do kapitana reprezentacji i podniósł go za koszulkę.
- Zła odpowiedź!- warknął rozwścieczony.- Jesteś skończonym kutasem! Kapiszi? Nie zasługujesz na moją kuzynkę. Wszędzie węszysz zdradę a to twoja eks kurewka miesza w waszym związku. Albo się z nią uporasz, albo zrobie ci z dupy jesień średniowiecza. – upuścił Błaszczykowskiego na podłogę jak wór kartofli i wyszedł.
Kuba leżał tak, zastanawiając się jakim skurwysynem stał się w przeciągu tych kilku lat. Anita zakwaterowała się w tym samym hotelu co Nina. Jej plan namieszania w związku Kuby i Niny wydawał się perfekcyjny.  Musiała tylko sprawdzić, czy pokłócili się na tyle, że będzie mogła interweniować. Nikt nie będzie odstawiał jej na boczny tor, bo liczy się tylko ona! 
Zaśmiała się popijając drinka w recepcji. Kątem oka zauważyła ciemną czuprynę Anki i pochyloną postać Niny. Postanowiła się ukryć.
- Jeszcze przyjdzie czas na konfrontację.- upiła łyk martini. – Nie wejdziesz mi w drogę, bo liczę się tylko ja! – dodała głośno swoją maksymę a umalowane na karminowo usta, rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz