czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 7

- Cześć!- przywitał się z dziewczyną.
Nina próbowała się uśmiechnąć, ale od wiadomości o ratowaniu Jakuba Błaszczykowskiego było jej słabo. Bardzo chciała mu pomóc, ale pomysł z mistyfikacją i nią w roli gosposi i niani, ciut ją przerażał. Ale jeśli to miało być jedyne wyjście, żeby przywrócić drużynie kapitana, to musiała znaleźć siły do tej walki.
- Cześć.- odpowiedziała.
- Wasyl powiedział mi, że tutaj będziesz. – zagadnął. – Jesteś strasznie blada. Coś się stało?- zapytał dotykając jej ramienia.
- Wszystko, ok tylko spadło na mnie zadanie, które zawodowo może mnie przerosnąć.
- Rozumiem. Może chciałabyś o tym z kimś pogadać?- zapytał.- Wasyl mówił, że jesteś nowa w mieście i na pewno przyda ci się męskie ramie do pomocy.- wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Męskie ramię to może niekoniecznie, ale ktoś z kim mogę pogadać bardzo. – odpowiedziała
- No to zapraszam do samochodu.- otworzył jej drzwi do sportowego auta.- Zapraszam na piniacoladę! Moim kuzynkom zawsze poprawia humor.
Nina uśmiechnęła się do Lewandowskiego i wsiadła.
Robert zabrał ją do małej kafejki o uroczej nazwie Agrafka, kelnerka na widok piłkarza uśmiechnęła się promiennie i po złożeniu zamówienia jeszcze długo kukała zza lady na przystojnego napastnika Borrussi.
- Masz wzięcie.- Nina spoglądała to na Roberta to na dziewczynę.
- Czasami chciałbym mieć mniejsze.- odpowiedział.- Po Euro nie dość, ze polała się na nas fala krytyki, zupełnie zasłużonej, to nie mogłem wyjść z domu, żeby w sieci nie pojawiło się jakieś moje zdjęcie. Nawet będąc z kuzynkami w barze, na drugi dzień na plotkarskich portalach byłem obsmarowywany od Casanovy i damskiego podrwacza, który nie zadowoli się jedną. Szczytem było porównanie mnie do tego patafiana Ronaldo.
W tym momencie kelnerka przyniosła zamówione napoje.
- Poniekąd cię rozumiem. To znaczy mnie to nie spotkało, dziećmi piłkarzy i trenerów pudelki i inne żabki się nie interesują. Ale jako psycholog sportowy spotkałam się z przypadkami, gdzie prasa bardzo szkodziła w powrocie do formy.
- W takim położeniu jest Kuba. Znasz go?- zapytał Robert.
- Nie osobiście, ale chyba każdy w związku, wie że przechodzi ciężki okres.
- W drużynie huczy, że masz się nim zająć?- zapytał Lewandowski.- Nie chciałem zadawać tego pytania wprost, ale jak już rozmawiamy na dość poważne tematy.
Nina zaniemówiła. Nie chciała opowiadać o tym jak została postawiona pod ścianą.
- Nie mogę o tym mówić, to moja praca.
- Rozumiem będę milczał jak grób.
- Bardzo cię proszę, żebyś zdementował plotki jakobym ja miała zajmować się waszym kapitanem.
- Nie ma sprawy.
- Dziękuję.
- To może zmieńmy ten grobowy temat. Jak podoba ci się Warszawa?
- Jest piekna po Euro chyba jeszcze ładniejsza. Ostatni raz byłam tutaj przed studiami…
Gawędzili jeszcze godzinę, po czym Nina poprosiła Roberta, żeby podwiózł ją pod PZPN, chciała zabrać swój samochód. Na wieczór była umówiona z Anią,poza tym musiała sobie wszystko poukładać. Za dwa tygodnie wyjeżdżała do Truskolasów. Przyszłość wcale nie malowała się różowo. Co innego praca w swoim gabinecie a co innego w terenie z facetem, który nie radził sobie z emocjami.
 "I znów nie ufasz mi
I nic nie jestem wart
I nie wierzysz w żadne moje słowo.
Gdy odwracasz wzrok,
Nie chcesz widzieć mnie,
Ja tylko znów chcę cię mieć przy sobie...
A jeśli dzieli nas od przepaści krok,
chce tylko czuć... że cię mam przy sobie"


Felicja Tyczyńska wparowała do pokoju wnuka z wiadomością.
- Kuba!- ryknęła nad jego łóżkiem.- Wstawaj!
- Czemu tak krzyczysz?- złapał się za głowę.
- Wróciłam!- odpowiedziała babka ściągając mu kołdrę.
- Przecież widzę!- ryknął
- Nie krzycz na mnie!- odkrzyknęła Felicja.- Za dziesięć minut widzę cię w salonie i odziej się młody człowieku! Oglądałam cię w niemowlęctwie teraz nie muszę.- wskazała na gatki, które zsuwały mu się z bioder.
Kuba zarumienił się i czmychnął do łazienki. Po doprowadzeniu się do ładu, zszedł do kuchni, gdzie babcia jakby nigdy nic gotowała zupę.
- Siadaj.- wskazała mu krzesło. Nalała na talerz obfita porcję zupy i postawiła przed synem córki.
- Babciu nie traktuj mnie jak dziecko.
- Kochasiu, dla mnie zawsze będziesz moim wnukiem i dzieckiem mojej Ani.- odpowiedziała poklepując go po ręce.- Ale teraz musze z tobą poważnie porozmawiać.
Kuba podniósł wzrok znad pomidorówki, jego błękitne oczy były opuchnięte i przekrwione, znowu nie spał w nocy.
- Co się stało?
- Za tydzień jadę do sanatorium.- odpowiedziała Felicja.- Na miesiąc… Załatwiłam dzisiaj pomoc domową, Ninka będzie pomagała prowadzić dom i zaopiekuje się Olą. A ty masz się zachowywać przyzwoicie, co drugi dzień na rehabilitację i na nikogo nie warczeć. Zrozumiano?- starsza pani zadyrygowała niczym komendant.
- Nie zgadzam się.- odpowiedział hardo Jakub.- Żadna obca baba nie będzie palętała  się po domu i zajmowała moim dzieckiem!
- Jakub!
- Babciu nie zgadzam się!
- Nic mnie to nie interesuje a Nina nie jest obca, to wnuczka mojej przyjaciółki i masz się w stosunku do niej zachowywać grzecznie. A dzieckiem zajmiesz się ty, ona pomoże jak będziesz na rehabilitacji. Nie będzie ci wchodzić w drogę. Zrozumiano?
- Skoro nalegasz.- odpowiedział  grzecznie, ale w jego głosie słychać było tłumioną złość i szyderstwo.
- No… To ćwicz panowanie nad nerwami, bo wszystkie gazety wypisują o tobie bzdury. Musiałam tłumaczyć się proboszczowi, że nie potrzeba ci egzorcysty.- powiedziawszy to zostawiła wnuka samego ze swymi czarnymi myślami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz